Cześć kochane:)
Znowu mnie nie było. Jak przestaję tu codziennie wchodzić to od razu odpuszczam sobie z odchudzaniem (przynajmniej jestem przykładem, że ten profil bardzo pomaga w odchudzaniu)Jak już wspomniałam miałam przerwę i niestety dałam klapę z odchudzaniem, a już było tak dobrze... kur** czy ja nigdy nie schudnę?!!! Paweł ma przytyć, a ja schudnąć, a cały czas jest na odwrót. Nie wiemy dlaczego, ale jego waga cały czas spada( jest już taki chudziutki) A ja się wkur****, że nie idzie po naszej myśli. No i z pracą jest beznadziejnie. Już ponad 2 miesiące szukamy pracy. Jeżeli ktoś wie gdzie przyjmują w okolicy trójmiasta to bardzo proszę dać mi znać. Jestem już po studniówce, było fajnie chociaż myślałam, że będzie trochę lepiej. Później dodam jakieś zdjęcia. Wypadłam z rytmu jedzenia 5 posiłków dziennie (!!!!!!!!!!!!!!!!!)
Muszę do tego wrócić jak najszybciej, bo znowu tyję (jak jabym chciała to zmienić) Panie Boże pomóż mi, bo sama sobie nie poradzę...
Nie poszłam dziś do szkoły, leżę w łóżku, nic mi się nie chce, chce mi się płakać, że w życiu nic mi nie wychodzi mimo że bardzo bym chciała być szczęśliwa. A szczęśliwa bym była gdybym w końcu wyglądała ładnie. Tylko i aż 10 kg uszczęśliwi mnie do końca życia. Spierniczam najlepsze lata swojego życia na leżeniu w łózku i użalaniu się nad sobą- NIE MA NIC GORSZEGO NIŻ TAKA BEZCZYNNOŚĆ. Za 3 tygodnie jadę z Pawłem i jego rodzicami na wesele do jego kuzyna i tam pierwszy raz poznam jego liczniejszą rodzinę. Oczywiście nie mam ochoty tam jechać (gdzie ja się pokaże taka syta, tylko Pawła ośmieszę, że ma taką brzydką dziewczynę) no i w ogóle nie cierpię tego kuzyna, a mam jehać na jego wesele- wrrrrrrrrrrr!!! Ale widzę, że Paweł chce jechać, więc zrobię to dla niego, w końcu związek polega na kompromisach. Akurat zaczną mi się ferie, więc pewnie pojedziemy tam na tydzień (Boże żebym tam wytrzymała) plus jest taki, że nie będzie mi się tam chciało jeść. Albo jak jestem u Pawła to też nigdy mi się tam nie chce jeść. Pod tym względem lubię tam jeżdzić:) Powinnam zacząć pisać maturę z polaka, a kompletnie nie mam na to ochoty, nawet nie wiem jak zacząć ( a moja pani od polskiego niestety nam nie pomaga) nic tylko pójść i się zabić. Paweł dziś jechał do domu do piątku, więc może zacznę ćwiczyć na rowerku chociaż wg mnie to on nic nie daje. A Wam coś daje??? I ile jeżdzicie dziennie, że widać efekty??? Muszę znaleźć pracę na weekendy, bo nie mam od kilku miesięcy nawet 10 zł w portfelu- bieda jak nie wiem co. Paweł też chodzi załamany i cały czas się kłócimy i jakieś bzdury, wyczuwa się ten stres braku pracy. Lepiej skończę pisanie, bo jak ktoś to przeczyta to w depresje popadnie... odezwę się jeszcze później. papa.