Dzień jak co dzień... Nic ważnego się nie wydarzyło.
Cały czas widzę przed oczami takie śliczne buciki, które bardzo mi się spodobały, ale niestety nie mam kasy już mówiłam mamie i mam nadzieję, że mi da, bo ni przeżyję jak ich sobie nie kupię. Ubrałabym je na studniówkę i na chrzciny mojej siostry, które są 27 listopada czyli za około 3 tygodnie. Ahhhhh chcę już pracować i mieć swoje pieniądze, być niezależna! Nię będę się rozpisywała, mimo że mogłabym pisać i pisać. Ale jak mam zacząć pisać maturę z polaka to od razu znajduję 1000 innyh rzeczy które muszę zrobić Z dietką dziś nawet, nawet. Powiedziałam nie tortowi- jakiś postęp. Poszłam dziś do siostry się zważyć, nie wytrzymałam i waga pokazała 67.5 Zaczyna spadać. Mam nadzieję, że do świąt Bożego Narodzenia będę ważyła 62 kg, a w porywach nawet 60- ale bym była szczęśliwa Najbardziej jestem ciekawa miny mojego chłopaka, więc nie mogę się poddać! Dzięki Wam wytrzymam i się nie poddam. Łatwo się pisze... Nauczyłam się dziś kręcić hula hopem i przyznam, że wcale nie jest takie straszne jak się wydawało. Jak się mówi "nie taki diabeł straszny jak go malują" Ale przyznam, że pierwsze wrażenie było dla mnie straszne Ale poćwiczyłam i już umiem:) Pojeżdzę na rowerku i zmykam spać.
Nie poddawajcie się Vitalijki!
Około 1000 kcali
25 min biegania
hula hop- 40 min
80 brzuszków
pudelekk
11 listopada 2009, 20:53nie dziękuje i trzymam za Ciebie kciuki :) , o kuuuurcze faktycznie dużo czasu się nie będziecie widzieć , to ja jednak się ciesze że my tylko półtora tygodnia chociaż i tak będzie mi ciężko a jak go zobacze to z radości nie wiem co mu zrobie :)
pudelekk
11 listopada 2009, 19:37to może jak mama nie będzie chciała Ci na nie dać to wejdź w nią w układ że będzie Ci odbierać za nie z kieszonkowego?;>