się ułożyło... Dzieki pozytywnemu nastawianiu mnie:)))
Może to za duże słowo, ale mąż się dogadał z szefostwem. Każdy powiedział swoje racje i doszli do porozumienia. Jednak facet przemyślał sprawę i doszedł do wniosku ze jest coś nie tak z samochodem, bo niemożliwe sa takie skoki w spalaniu. A drogą okrężna doszło do nas, że żal mu sie rozstać z Adamem, bo dobry driver jest...Teraz będzie tydzień w domku, bo już auto rozdysponowali i nie mógł sie wycofać.
Wczoraj byłam cała happy:)) Normalnie tańczyłam z radości...
A wieczorkiem pojechalismy do znajomych, bo maja dzidziusia malusia i taki słodziak z Adka ze normalnie nie pogadasz. Jak ja lubię takie małe dzidzie - do schrupania są:)))ZAnim pojechaliśmy to wstąpiłam na małe zakupki do Pogorii i kupiłam maluszkowi fajne spodznie dzinsy i koszulkę, a sobie przypadkiem kurteczkę, niebieską ala pilotkę:)))
fotki dam pózniej
tak że po tych przejsciach sobotę uważam za udana na 100%
miłej niedzieli:)
Karampuk
27 marca 2011, 15:26niedziela tez bedzie na 100 %
KarolinaSzl
27 marca 2011, 13:33Cieszę się, że Twój mąż dalej pracuje. Jednak trzeba walczyć o swoje, a porządny pracodawca zawsze zrobi wszystko, aby nie stracić dobrego pracownika. Swoją drogą teraz powinien się zrewanżować jaką premią za bezzasadne podejrzenia :) Pozdrawiam