Witajcie,
Przepraszam Was ogromnie, że tak dawno nie pisałam, ale zawiodłam. :( Zaczęły się egzaminy i już po wszystkim... tak szczerze to egzaminy mam nadal (sesja poprawkowa). Do ćwiczeń nie trzeba mnie w żaden sposób zachęcać, bo to uwielbiam, ale jedzenie to moja zmora... Czemu jak TYLE jem?!
Mam swoją teorię, ale nie jest ona potwierdzona przez lekarza. Chorowałam na pewną psychiczną przypadłość (niby nic groźnego, ale znacznie utrudniało życie) i zaczęłam brać dosyć silne leki. Na początku przyjmowania miałam różne dolegliwości, ale najbardziej dotkliwy był jadłowstręt - potworny jadłowstręt. Nie mogłam się nawet patrzeć na jedzenie i zmuszałam się do jedzenia (w minimalnych porcjach) za każdym razem przez około 2 tygodnie (może więcej, nie pamiętam). To było potwierdzone przez lekarza, że dzieje się tak przez tabletki. Teraz zdecydowałam się odstawić po przeszło roku czasu, bo moja przypadłość już długo długo się nie pojawiała. Niestety z braku czasu, nie byłam z tym u lekarza, ale wiem jak odstawić. I właśnie. Od czasu jak zaczęłam redukować dawkę i teraz jak już nie biorę nic mam coś takiego, że nie mogę się powstrzymać od jedzenia. Teraz może już tak nie, ale był taki czas, że byłam napchana, ale cały czas głodna! Nie umiem tego trafniej opisać, po prostu jakby mózg zmuszał mnie do jedzenia i nie byłam w stanie mu się sprzeciwić. Nigdy wcześniej tak nie miałam. Lubię jeść, ale zawsze byłam w stanie sobie odmówić, jeśli tak chciałam. Taka odwrócona przypadłość z początku. Nie chcę się w żaden sposób usprawiedliwiać, ale nie umiem tego inaczej wyjaśnić.
W każdym razie wracam i nawet zaczęłam coś tam biegać (czego nie cierpiałam). "Wróciłam" również do Ewki Chodakowskiej. Jeśli będziecie chciały to przedstawię Wam, jak wygląda mój trening biegowy, bo taki zwyczajny to on nie jest. Nazywam go biegiem ze stacjami, wykorzystując infrastrukturę miejską (schody, ławeczki, plac zabaw, siłownia na świeżym powietrzu itd.) - wszystko, co mijam po drodze.
W kwestii jedzenia to jeszcze walczę ze sobą, chociaż staram się jeść zdrowe rzeczy to jeszcze nie jest to dietą. Mam nadzieję, że do końca września całkowicie mi przejdzie i wtedy na maksa. Oczywiście ćwiczyć nie przestaję, o nie, bo bez tego się źle czuję. :)
Dobra Kobitki i może Faceci, spadam i lecę się uczyć, bo jutro egzamin. Trzymajcie kciuki. Buźka :*