... chyba za dużo pamiętników bridget jones się naczytałam... za dużo seksu w wielkim mieście przejrzałam.... nie do końca radze sobie z rozstaniem. niby podjęłam dobrą decyzję ale się boję tej samotności, tego braku zaufania, tego że już nigdy nie uwierzę i nie zaufam....
jedyny plus jest taki że stresy rozładowuję na basenie i saunie....
dobre i to... ale 30 letnia singielka? ... nie potrafię się odnaleźć, udaję że się trzymam, uśmiecham się ale mam chwuile zwątpienia, że kiedykolwiek w "tych" sprawach się poukładam... że ktoś mnie poukłada? a miało być tak pięknie....
a w ogóle to co to jest ta miłość, z czym to się je i jak wierzyć w coś co jest takie nieogarnięte przez tą moją głowę?