tyle było we mnie optymizmu, tyle chęci i zapału i to wszystko gdzieś wyparowało razem z tymi cholernymi upałami...
i to rozstanie...zaczynają dopadać mnie wątpliwości, robi się ciężko, spinam dupę, wiem że muszę przetrwać, nastawiłam się na trudne momenty bo w końcu dwa lata to nie dwa tygodnie... i ta "cudowna" przemiana mojego K- a właściwie już nie mojego. Jest uroczy, jest taki jakiego go chciałam mieć i przykro mi że dopiero po tak radykalnym kroku schował egoizm do kieszeni... stara się chłop ale niestety... pamiętam te złe momenty, nie wrócę bo to będzie złudna poprawa jakości związku i przede wszystkim pewnie tylko tymczasowa.... musiałam wyrzucić to z siebie bo już nie daję rady udawać, że jest mi dobrze...
plus całej sytuacji taki, że nie chce mi się jeść, minus- nie mam kompletnie energii ani wewnętrznej ani zewnętrznej... dużo spaceruję i na spacerach wręcz przeklinam słońce (ech... lubię upały ale już nie daje rady)... orbitrek się kurzy a ja nie mam siły, nie mam weny... ENERGIO WRACAJ!!!!
deemcha
16 sierpnia 2015, 19:52Miesiąc upałów to każdemu daje w kość... nie poddawaj się!