no w zasadzie...czuję się okropnie, koszmarnie, bezsilnie, beznadziejnie ( wybrane podkreślić) W sobotę po południu przyjechał Paszczur...w zasadzie po nic, pojechała z tatą TJ obejrzeć sprzęt do kuchni i pralki ( żeby jej doradził co kupować) generalnie stwierdziła, że dorosłość jej się nie podoba, nie tak ją sobie wyobrażała, a teraz wykańczanie mieszkania, ślub to sprawia że oni są wykończeni. Akurat zjechała kiedy ja zakończyłam proces produkcji domowych hamburgerów , tj. dzieć w dom i bułeczki i kotleciki w dom ( z piekarnika) grzecznie spytałam ile hamburgerów jej przygotować , spytała czy są placki z kalafiorem, a jakże odrzekłam, zamówiłaś i są , tylko trzeba usmażyć. Odpowiedziała że jeden hamburger ją zadowoli ( yhyhyhy, no ale jak jeden to jeden) ...no to do gorącej bułeczki powędrowała sałata, wołowy kotlecik ( smażony bez tłuszczu) , mozarella, pomidorek, cebula, ogórek kiszony, ciut majonezu i ketchupu. Pod brodę Paszczura trafiła ściereczka kuchenna, żeby jej kropla majonezu albo ketchupu albo ziarenko pomidorka nie poplamiło. Zatopiła zębiszcza w żarełku i słyszę " mamo to ty piekłaś bułki do hamburgerów?" , wychrypiałam...oczywiście , przecież ci mówiłam że to domowe hamburgery, usłyszałam , że to najlepsze na świecie bułki, co nie ukrywam, połaskotało mnie niczym strusie pióro, bo moje dziecki pożarły w swym żywocie nie jednego burgera. Mlaskając orzekła, że ona jednak poprosi drugiego ...powiedziam że jej urwę czerep , bo ja ledwie funkcjonuję a ona mnie gania, miast od razu podjąć decyzję. Pożarła, poprawiła plackami z kalafiorem, które upiekłam bo się przymiliła i powiedziała " nikt nie usmaży ich tak dobrze jak ty" a potem potoczyła się rozmowa o wykańczaniu, stolarzach, pracy, zmęczeniu i zobaczyłam kieckę slubną, która się szyje ...w Warszawie jednak, bo salon obok jej pracy więc zaoszczędzi czas na dojazdach a i cena przyzwoita jak na stolicę. Pożarła , popiła i wróciła do siebie, zapowiadając że przyjadą w marcu, przed świętami we dwoje ...leraksować się nieco, no to trzeba jakieś menu opracować na tę bytniość.
W niedzielę myślałam że zejdę...skończyłam z lekiem, który mnie rozczarował, bo żaden różowy słoń nie wylazł do mnie z szafy, co tam wylazł, nawet drzwi od niej nie uchylił i nie pomachał mi trąbą, uszkiem, łapką ani w ogóle niczym co tam słonie mają. Jak tylko skończył się lek...zaczął się apiać suchy kaszel, matko , czego ja nie stosowałam - obżerałam się kandyzowanym imbirem, potem siekałam świeży imbir , dodawałam miód, zalewałam to wodą i piłam, potem już parzyłam suszone kawałki imbiru i piłam i jadłam i nic. Z duszą na ramieniu poszłam na Maleńczuka , Kudłata się wydarła, że tak kaszlę a przylazłam rozgogolona ( bo kiecka praktycznie nie miała rękawów) więc odrzekłam : poczekaj poczekaj, znam tę salę, jak tylko wejdą ludzie, to się zrobi gorąco , mnie się zrobi gorąco a jak ja się rozpalam to i kaszel szaleje i tak było, myślałam że spłonę z gorąca - sala pełna ludzi, klimatyzacji tam chyba nie ma , Spitsbergenu też, no jak zaczęłam rzęzić ...szlag , kasłałam co minutę, na moje szczęście, nagłośnienie było doskonałe i znacznie lepiej było słychać artystę niż mnie. Pod koniec koncertu nieco się schłodziło i ja ucichłam.
Wczoraj rano wywlekłam ciele po tradycyjne zakupy, tym bardziej że na wieczór ( a nawet na cały tydzień) zapowiedział się Paszczur Młodszy, pakuje do kosza jogurty a tu telefon od jednej z moich ulubienic ...kobieto ratuj. Pan mecenas olał sprawę, a tu dzisiaj ostatni dzień wysłania odwołania od decyzji Prezesa PFRON, no jak tu nie pomóc jak człek ratunku potrzebuje, decyzja przyszła na maila a ja kilka godzin spędziłam na porównywaniu ( przede wszystkim) stanu prawnego z 2012 i z chwili obecnej. Odwołanie gotowe, wysłane , kobieta uszczęśliwiona. Dzień minął jako tako , z rzadszym rzęrzeniem i ciut mokrzejszym , bo w niedziele w nocy zaapliowałam sobie sposób babci Marysi czyli gorące mleko z miodem i masłem , które mi trochę zmieniło stan szczekania. Ale dzisiaj w nocy to miałam jazdy...jak mi się zaczęło 1 15 ( sucz oczywiscie na siku zażyczyła sobie wypuszczenie) to mi się chyba skończyło koło 4 i znowu cholerny, suchy kaszel ...no niech to szlag. Mam dzisiaj jechać z mamą na badanie słuchu....aż strach wleźć do przychodni, zeby jakiego gorszego syfu nie przywlec...no ale jak mus to mus, na szczęście od 4 hałas z mego wnętrza prawie nie dochodzi. Co prawda nie jestem aż tak niepoprawną optymistką, by uwierzyć że to koniec, ale cieszy mnie ...zmniejszenie częstotliwości i intensywności, straszne są noce, ale to znowu sobie zaaplikuję starożytne lekarstwo, choć kusi mnie żeby walnąć lufę...spirytus z miodem i poczekać na efekt. Kto wie, kto wie co się wyklaruje w moim rudym łbie do wieczora. A teraz życzę wszystkim miłego przedpołudnia. Aura za oknem iście barowa tylko butla wina i dobry film albo dobra książka w garść i pod kocyk na kanapę :D czego wam życzę bo ja niestety za moment muszę się wywlec.
Magdalena762013
16 lutego 2016, 23:04U mnie za ściana tez domowy kaszel. Aż już drzwi zamykam. Wkurzacie tym kaszlem! Wiesz? Czy Twoj maz nie denerwuje sie? Ale ja wiem i tak, ze to nie jest specjalnie... A córka naprawdę trafiła dobrze na te hamburgerki. Możesz być z siebie dumna. I jeszcze ta pochwała bułek!
Beata465
17 lutego 2016, 07:46Wiem jak to wkurza, mojego małża nic nie rusza...można mu granat przy głowie położyć i nie słyszy....dziec się wczoraj nadarł ale dzisiaj już mniej i rzadziej kasłałam :D:D i zasięgnełam języka z której butelki mogę wypić wieczorem dla " zdrowotności" znaczy się nie wypić z butelki tylko nalać do kieliszka
mania131949
16 lutego 2016, 13:51Ja leczyłam suchy kaszel u dzieci domowym syropem z cebuli albo syropkiem z czosnku, cytryny i miodu. Do dziś to stosuję, bo pomaga. Jak już tyle różności wypróbowałaś, to może i tego spróbuj? P.S. Dzięki za przepisy. Zabieram się do roboty! :-)))
Beata465
16 lutego 2016, 15:20co do syropu z cebuli to mam taka traume z dzieciństwa, zebym sobie miala pluca do pierogów dołożyć to do pyska tego nie wezmę :D
mania131949
16 lutego 2016, 18:15No, wiem, że dzieci tego nie lubiły. Ja swoim dawałam przez strzykawkę, teraz są takie dozowniki. Dziecko nie widzi, nie wącha, wrzuci się mu do buziuńki i dobrze. :-)))
Beata465
16 lutego 2016, 18:24hmmm.......to i mnie tak trzeba ...jak pisklątku ...kondora :D
siostrazdlugareka
16 lutego 2016, 13:51ahahaha siostra , Ty powiedz paszczurowi ,żeby jej gumkę na bokach do tej kiecki ślubnej wszyli. Coś czuję ,że będę przy niej do sierpnia wyglądała jak supermodelka :D jak nie opanuje ilości żarcia . A w swej podłości zrobię pyszności na Wielkanoć i perfidnie będę dokarmiała , żeby zdobyć przewagę :D:D
Beata465
16 lutego 2016, 15:17no nie zapominaj stara doopo, że to co one zjedzą w święta spalą w tydzień a nam zejdzie 3 tygodnie...
Annanadiecie
16 lutego 2016, 11:51Luty się kończy, a Ty nadal chora, współczuję!!!!! Ciepło przyjdzie to i kaszle się skończą...... miejmy nadzieję.....
Beata465
16 lutego 2016, 15:17już po mału mija co mnie napawa radością
kitkatka
16 lutego 2016, 11:50Czasami poszczekać można ale bez przesady. Może jednak wypadałoby się dać osłuchać jakiemuś konowałowi. Pozdrówka
Beata465
16 lutego 2016, 15:14chwilowo jestem na dobrej drodze...w przychodni siedziałam daleko od chorych i nawet razu nie dychnęłam a czekalyśmy na badanie ponad godzine ...
Nianiusia
16 lutego 2016, 11:41A ja już dawno mówiłam lecz się spirytusikiem ☺ czasem warto posłuchać się młodszych koleżanek
Beata465
16 lutego 2016, 11:48nooo muszę się małża zapytać co mogę wypić bo wiem że ma taki wszystkobójczy bimber 98 volt...nie chciałabym zemrzeć z przepalenia :D
Nianiusia
16 lutego 2016, 12:55Komentarz został usunięty
Nianiusia
16 lutego 2016, 12:56Ja myślę że ten bimberek naprawdę Ci pomoże
Beata465
16 lutego 2016, 15:12na razie jest lepiej , ograniczam śmiech...bo jak się rechoczę, to zaraz dopada mnie kaszel ...na szczęście wilgotny i niedługi, co mnie napawa optymizmem
doris_do
16 lutego 2016, 10:58no mnie tez dopadło ...chociaż broniłam się dzielnie ręcami i nogami to.... poległam pod naporem wszelkiej masci zarazków przedszkolnych co to je do pracy przynoszą kochani tatusiowie, którzy w domu z chorymi dzieckami nie posiedzą ale juz zarazki od nich po pracy roznosić a i owszem... czuje sie paskudnie chociaz przyczołgałam sie jeszcze dzisiaj do pracy.... pewnie nie powinnam ale wstrząsa mnie na myśl o tych kolejkach do lekarza... zdrówka życzę
Beata465
16 lutego 2016, 11:04dziękuję...narazie od 9 zakasłałam raz...co mnie cieszy niezmiernie, a jeszcze bardziej cieszy moje umęczone kaslaniem bebechy i nie tylko ...czuję się jakby mnie ktoś kijem otłukł masakra
wiosna1956
16 lutego 2016, 10:33Pogoda barowa , tylko że trzeba pracować!!! Hamburgery , powiadasz , dawno nie jadłam , zrobię sobie takiego dietetycznego !!!! pozdrawiam
Beata465
16 lutego 2016, 10:50A zrób :D