To co się dzieje w moim życiu ( zawodowym ) od grudnia, to po prostu obłęd....nie mam już siły, każdy tydzień ma już być ostatnim tak pracowitym, w następnym ma być luźniej i pod koniec tygodnia okazuje się że to marzenia ściętej głowy.Początek ubiegłego tygodnia znowu był horrorowaty, pisałam odpowiedź na pozew ...bagatelka wart ponad 0,5 mln, a jeśli wygram, będę pisała pozew o ponad milion...to wszystko niewinnie wygląda jak się otym rozmawia ale nie ociera o takie pieniądze...dla mnie świadomość że bądź co bądź taka kasa leży w moim długopisie i w głowie to stres.A i przestrzeganie diety było ostatnio abstrakcyjne...nie bardzo miałam czas, siłę i ochotę na szykowanie tego co w jadłospisie, zresztą o jakim czasie tu mowa jak z pracy pędziłam do domu, jadłam jakąś kanapkę na szybko i już gnałam do siebie do biura bo czekali na mnie klienci. Masakra, do tego co tydzień służbowe spotkania więc, obiad ...co prawda wybierałam z menu te jak najbardziej przyjazne dla mnie dania i gliwałam je prawie godzinę bo dośc szybko się syciłam i wszyscy mieli radochę ....że powinnam pół porcji brać w pudełko na wynos .
Efekty niestety widać...zamiast w dół , moja waga stoi albo i o kilkadziesiąt deko idzie w górę , moje szczęście że to deko...a nie kilogramy. Mam nadzieję ze ten obłęd po mału się bedzie kończył i więcej czasu będę miała dla siebie . Niedługo mija rok od mojej operacji , chodzę i to jset dla mnie najważniejsze: )
Aaaaaaaaa.... i wpadłam na pomysł że jednak za rok , będę zdawała na aplikację, ale słyszę że pan minister grzebie przy korporacjach i chce otwierać adwokatów, więc może bym to wykorzystała. Miłej niedzieli :):)