melduję się. Wyjazd udał sie tak sobie,padało, wiec większość czasu chcąc nie chcąc siedziałysmy w pokoju, co po pewnym czasie działa na nerwy. Na szczęście udało się dwa razy popływac. Plywałam żabką, nastawiłam się że odzwyczajone mięsnie będą mnie na drugi dzień, ale o dziwo nie - jeno lekkie zakwasiki....w tali.
Teraz często latam na działke, więc mnie nie ma. Dziewczyny na wyjeździe robiły oczy jak spodki na widok wielkości porcji jakimi się najadam więc uznaję że dietowo git ;) Waga coraz częściej pokazuje z rana 70 z groszami. Oficjalny pomiar w sobote, zobaczymy czy sie utrzyma
beanna83
28 lipca 2012, 14:28ja w sumie pływam tylko w miejscach gdzie mogę wyczuć dno pod nogami więc taka ze mnie pływaczka jak i baletnica ;)
julka945
25 lipca 2012, 19:37ooo ja niestety nie umiem plywac ;p