Na miejsce przyjechaliśmy już w piątek, ciemnawo już było, więc rozpakowanie się tak na szybko i dłuuugie ognisko, z późnym ptasim koncertem i wyjątkowo jasnymi gwiazdami 🤩.
A w sobotę, rano bardzo, z kubkiem kawy obeszłam wszystko dookoła, pozglądałam, czy coś tu się zmieniło- nie bardzo, czy coś wyrosło - trochę tak.. i do lasu = 28 km.
I śniadanie nr 1
A za chwilę S. wołał na śniadanie nr 2 = jajecznica z ciemnym makaronem, kiełkami i cykorią = nasza leśna tradycja. Na deser kilka orzechów i kulek żurawiny.
Zabrałam długi obiektyw, miały być fotki ptaków, które śpiewają dookoła, w różny sposób cały dzień. Ale, migają tak szybko, że zdjęcia ma tylko S. wysoko na sośnie, jak suche konary na ognisko ścina. Przed robotą - miska siemienia lnianego z wodą i orzechami. Zdjęcia tej szarej breji nie ma. A potem, przed niespodziewaną rowerową wycieczką, na dwie maleńkie kromki bułeczki z żytniego chleba z cykorią. I przy ognisku kilka pistacji i miętowych landrynek. No i dużo wody i herbat ziołowych z imbirem.
Dużo, bardzo dużo spokoju, takiego pogodnego spokoju i aktywności, takiej, jaką lubicie najbardziej Wam życzę w te piękne słoneczne dni. Ja i spotkane w miasteczku trzy zające.
Maratha
4 kwietnia 2024, 14:18po sniadaniu numer 1 nie bylabym sie w syanie ruszyc nigdzie gdzie nie ma 10m do toalety XD
beaataa
4 kwietnia 2024, 15:22Tam są lasy dookoła, w razie czego 😉