Tak już mi dopiekło homeoffice, że zdecydowałam się pracować jeden tydzień w biurze, a jeden zdalnie. Ludzie u nas pracują bardzo różnie, niektórzy tylko z domu, nieliczni tydzień w biurze, tydzień w domu, większość, jeden dzień, co drugi tydzień w biurze.
Pusto jest bardzo, ale i tak jadę tam na rowerze, pogadam trochę, pouśmiecham się, robię makijaż i zakładam inne niż domu ubrania👍
Tylko naszej korposiłki niestety nie mogę wykorzystać, bo w przed ostatni dzień w górach, już wieczorem, kiedy schodziliśmy w świetle czołówek i oczywiście z raczkami na butach (moje nie miały kolcy, tylko takie jakby krótkie śrubki), nieuważnie weszłam na lód, po którym płynęła woda. I nogi poleciały do góry, a ja na ten lód. Pierwszym miejscem kontaktu był plecak (plastikowe pudełko po pierniku dla S. zamieniło się w plastikowy gruz), drugim, mój kręgosłup, tuż powyżej kości ogonowej. Było naprawdę źle, jest coraz lepiej, ale nie tak, żeby myśleć o treningach😥.
Mój Garmin, wybrałam model forerunner 35:
coraz bardziej oswojony. Po raz pierwszy jestem zainteresowana ilością kroków, a nie tylko km na rowerze (wczoraj 22 km rower, 20 tys. kroków po lesie i nie po lesie.
Trochę nie wiem, co czytać i słuchać🙁.
Zaczęłam jakieś The Best (wywaliłam po kilkunastu stronach np Nomadland, This is Going to Hurt..). Dałam szansę Normal People. A słucham Millennium, ale to tak zupełnie z braku czego innego. Pierwsza część była jeszcze jako taka, a im dalej w las, tym bardziej niedorzecznie...
diuna84
12 stycznia 2021, 09:55witam serdecznie jako posiadasz Garmin :))
diuna84
12 stycznia 2021, 10:01Komentarz został usunięty
sachel
10 stycznia 2021, 22:07Współczuję upadku. Zleciałam kiedyś ze schodów w domu (bo gupsia kupiłam do chodzenia po domu jakieś trykotowe balerinki). Bardzo to było bolesne. Trzymaj się kochana :)
beatawalentynka
10 stycznia 2021, 16:17Oj, takie stłuczenia są bardzo bolące, współczuję. Praca zdalna jest dobra jak na chwilę, albo od czasu do czasu, inaczej się pracuje w biurze z ludźmi. Mój krokomierz się rozwalił, brakuje mi tego, muszę się rozejrzeć za czymś przyzwoitym.
FranekDolass
10 stycznia 2021, 10:04Mam nadzieję, że S. zdążył zjeść piernik, bo szkoda by było 😊 Bólu współczuję, mam nadzieję, że niedługo przejdzie i zaczniesz myśleć o treningach. Ani jednego dnia nie przesiedziałam od marca w domu (tzn. dni z chorobą - tak) i nie wyobrażam sobie tego nawet ja, domator i odludek. Od początku założyłam, że właśnie świat się zmienił przynosząc covida i albo dalej będę w nim funkcjonować w miarę normalnie albo się schowam, ale rokowania na wyjście z ukrycia są słabe 🙁 Na szczęście pracuję u siebie i nie zamknęło mnie korpo w domu, wielu moich znajomych zamknęło i naprawdę bardzo mi ich szkoda 🙁
Milly40
10 stycznia 2021, 09:57Imponujesz mi. Ze stłuczoną d... tyle kroków i rower jeszcze...
beaataa
10 stycznia 2021, 10:21D... już całkiem, całkiem...
hanka10
10 stycznia 2021, 09:50Kilka lat temu stluklam sobie kość ogonową, naprawdę podziwiam, że jesteś w stanie jeździć teraz na rowerze !!
Berchen
10 stycznia 2021, 08:55Moj ulubiony limonkowy kolor:) podziwiam aktywnosc. Zycze ci szybkiego powrotu do zdrowia :)
beaataa
10 stycznia 2021, 09:09Długo nie mogłam się zdecydować, limonkowy, czy czarny.. ale to był dobry wybór, energetyczny!
Berchen
10 stycznia 2021, 09:46ja ostatnio stawiam na kolory, wczoraj slyszalam w tv wypowiedz psychologa, ktory mowil o pozytywnym wplywie kolorow - otoczenia, stroju na stan umyslu, psychike.
zlotonaniebie
10 stycznia 2021, 08:53Jak zaczęłam czytać o tym upadku to już czułam jak Ci chrupie ta kość ogonowa. To ból okropny, a lekarstwo to czas. Dobrze, że plecak i pudełka trochę upadek amortyzowały. Na Twoim miejscu też bym jeździła do pracy, bo wg mnie dom ogłupia.
beaataa
10 stycznia 2021, 09:23To nie była kość ogonowa. Z ogonową miałam "wypadek" na treningu ze sztangami, jakieś 4 lata temu. Miało być wyciskanie sztangi, w leżeniu na stepie, na którym leżała mata i nie widziałam dokładnie, gdzie step się kończy:( i kładąc się uderzyłam o krawędź, z tą ciężką sztangą nad głową!! Bolało długo, ale dr google powiedział, że tak być musi = muszę poczekać. Ale tym razem, walnęłam kolejnymi kręgami i trochę miałam cykora jak to będzie, tym bardziej, że przez pierwsze dni było coraz gorzej. Ale teraz jest coraz lepiej:) A co do pracy tu czy tam, to na początku Covida, byliśmy wszyscy bardzo spanikowani. A teraz bardzo dużo znajomych chorowało, z objawami ciężkiej grypy, nic strasznego (tak wiem, że są też ci inni, dużo gorzej znoszący tego virusa, ale mnie też dopadło "zmęczenie materiału". Mój dom to 32 m w bloku. I myślę o zrobieniu sobie badań na przeciwciała, przy okazji innych tarczycowych badań, chociaż tu opinie lekarzy takie są rózne...