Takie mam dni czasami jak wczoraj. Od rana wszystko nie tak, pod wiatr, zimno, chmury.
Na wadze 1kg więcej.
Zegarek spadł na podłogę i przestał chodzić. Sklep, gdzie jadę specjalnie, żeby kupić nowy zegarek – zlikwidowany. On line nie mogę na nic się zdecydować.
Praca nudzi i irytuje, czas rozciąga się w nieskończoność i desperacko pragnę słodyczy. Ale walczę mocno i krótko. Idę do maszyny i wybieram coś największego – Prince Polo XXL. I kawę z czekoladą (wersja bez cukru to ściema, słodka jest cudownieL). A za chwilę pożeram jeszcze Kinder bueno.
Spotkana przypadkiem koleżanka dziwi się, że uważam, że to dużo, ona właśnie sama skończyła dużą Milkę z orzechami i rozgląda się za czymś jeszcze.
Teraz wcale nie jest lepiej, gorzej nawet, bo trochę mdło i ciasno w spodniach.
Wieczorem rodzynki, figi i orzechy oszukańczo nakładane do miseczki małymi porcjami, ale wiele razy, każdy raz jest tenjużnaprawdęostatni. I jeszcze pół szklanki likieru na koniec. I okropny sen o wypadających zębach – nic dziwnego właściwie.
A rano śladu po tym nie ma, świeci słońce i wszystko jest znowu na swoim miejscu.
Na wszelki wypadek wagę omijam
czwartek: 25 km rower
piątek: 25 km rower, pół godziny orbitreka w południe - byłam sama na korpo siłowni, pootwierałam okna, wszystko pachniało i muzyka była idealna po prostu....
po pracy: (przyszłam wcześniej więc też wyszłam wcześniej i miałam więcej czasu na trening)
1. Romanian MC: 10x 35 kg powtórzone w pięciu seriach
2a. Wypychanie nogi do góry w klęku na maszynie do ćwiczenia tyłka: 15x 30kg, 15x33kg, 15x 33kg, 15x 33kg
2b. Przywodzenie nóg na ginekologu: 20x 27kg
2c. Odwodzenie nóg na ginekologu 20x 27kg
a, b i c w serii łączonej powtórzone 4 razy
3. wznosy na ławce rzymskiej poziomej 3x 20 powtórzeń wolno z zatrzymaniem na górze, tak na dobicie tyłka i zmęczenie dwójek
4. wspinanie na palce na maszynie, obciążenie 50 kg: 20x stopy równolegle, 20x na zewnątrz, 20x do wewnątrz, 20x równolegle
i godzina ABT , jakoś łatwo poszło.
I już tylko z 7kg warzyw i jabłek, rowerem i wszystkim wrócić do domu, wdrapać się na 4 piętro i do weekendowego wyjazdu szykować
ewela22.ewelina
1 maja 2016, 20:36co to jes ten ginekolog?:D
beaataa
1 maja 2016, 21:56Na przywodziciele i odwodziciele
marii1955
29 kwietnia 2016, 23:27Świetnie opisałaś te swoje wpadki żywieniowe , taak z humorem :) Tak pięknie ćwiczysz , aż Ci troszkę zazdroszczę ... a ja jakoś nie mogę się psychicznie pozbierać ... wiem , że będzie lepiej - czekam na to :) Cudnego wyjazdu życzę - buziaki :) Iiii słoneczka oczywiście , deszczowi mówimy STOP ........
beaataa
30 kwietnia 2016, 07:13Czasami "nie po drodze" jest z ćwiczeniami i dobrze jest odpocząć, nie robić sobie kolejnego obowiązku z czegoś, co obowiązkiem nie jest. Ja jestem tak skonstruowana, że jak mam kłopoty i gorzej się czuję, to właśnie trening najskuteczniej mnie stawia na nogi, ale nie każdy tak ma i nie zawsze jest to możliwe. Lepszych czasów życzę:::)))) i to jak najszybciej::)))
Czaja2015
29 kwietnia 2016, 18:29Lubię Twój optymizm i podziwiam zapał do zdrowego życia, więc zdziwiła mnie Twoja chandra. Super, że to tylko chwilowe. Ja niestety mam podły cały tydzień.
beaataa
29 kwietnia 2016, 20:24Bardzo rzadko i krótko, ale zdarza się:( i nie wiem dlaczego, ani kiedy, ot tak.... :)
Użytkownik2426921
29 kwietnia 2016, 13:15Ja również ostatnio mam takie ''małe chwilę słabości'' . ;/ Oby jak najmniej ich!! Powodzenia dalej. ;)
beatawalentynka
29 kwietnia 2016, 12:43Znam te dni, na szczęście mijają i można zawsze zacząć od nowa. Oby ich tylko niewiele było :)))
beaataa
29 kwietnia 2016, 12:56U mnie mało ich na szczęście i to takie jednodniowe chandry na szczęście:)