Moim problemem jest to, że nie potrafię jeść rano, więc śniadanie zjadłam dopiero po powrocie z uczelni, po 12...Przedtem jeszcze wracając do domu wstąpiłam do solarium! (Ciepło! Uwielbiam ciepło! Co to za wiosna, jak na dworze -8? Trzeba trochę powygrzewać stare kości :)).
No i już w domu, jak siedziałam i podziwiałam swoje dzieło - czyściutkie okna - przyszedł mój brat z zupą. Pomidorową. Z ryżem. Zostałam przez nią pokonana. No musiałam spróbować, bo pachniała niesamowicie. Na pocieszenie został mi fakt, że nalałam sobie do filiżanki, więc dużo tego nie było. Drugiego dania za to zjadłam połowę mojej zwykłej porcji, nie żałowałam sobie tylko warzyw, na ziemniaki nawet nie spojrzałam! I oczywiście czerwona herbata, ostatni mój wynalazek. Podobno dobra na trawienie, mnie pomaga też na dobre samopoczucie. Ktoś i mówił, że przy odchudzaniu zielona dobra, prawda to?
Teraz chwila przerwy, a zaraz znowu się biorę do sprzątania, wiadomo Święta idą. Dobrze, że w tym tygodniu nie mam już zajęć, to powinnam się ze wszystkim wyrobić, a czas na ćwiczenia też się znajdzie:)
W sumie... może wieczorem pójdę na basen?
kejtikas
25 marca 2013, 16:22Przejmujesz się zupą pomidorową??? Ja mam tak do dupy silną wolę że wczoraj np pączek, gniazdko, zupa chińska i na kolację witnamskie pierożki, Heh i Chodakowska tez była i cooo z teeego :/ Co do herbaty to dobra i zielona i czerwona, piję obie :)