Bieżnię kupiłam jeszcze w marcu. Od końca czerwca nie miałam jednak sił ani czasu z niej korzystać. Adaś dawał nam tak ostro w kość, że liczyło się tylko przetrwanie do następnego dnia. W rezultacie przytyłam 3 kilo. Jadłam byle co i praktycznie nie sypiałam. Raz zasnęłam w ubraniach, nieumyta, tak przy Adasiu podczas usypiania go. Obudziłam się w środku nocy, zdjęłam tylko ciuchy, rzuciłam gdzieś w kąt a rano wzięłam szybki prysznic.
Wygląda jednak na to, że z Adasiem jest coraz lepiej. Od trzech dni nie marudzi i oby tak dalej. W poniedziałek po uśpieniu dzieci postanowiłam olać cały ten syf wokoło, zdjęłam wszystkie graty, które zawaliły mi bieżnię, przetarłam ją i wreszcie po ponad miesiącu pobiegałam. Szału nie było, nie zrobiłam jakiegoś super dystansu ani nie pobiłam rekordu prędkości ale było całkiem przyjemnie...
Planuję dziś też pobiegać, oby się udało...
A na obiad zrobiłam dziś mielone z indyka w sosie pomidorowym:
Miłego dnia! :)
Basia
PACZEK100
18 sierpnia 2021, 20:34Powodzenia i podziwiam że mimo wszystko dajesz radę przy dzieciakach:)
bashita
19 sierpnia 2021, 07:35Dziękuję :) trzeba bardzo chcieć ale przyznaję że często tej woli brakuje. Dzieci jednak będą coraz starsze i może być tylko lepiej :)
NiebieskaZabka
18 sierpnia 2021, 20:22Pysznie obiad wygląda :) a co do bieżni to zdaje się być świetna sprawa :) sama zastanawiam się nad zakupem, tylko wybór jest tak duży, że nie do końca wiem na co zwrócić uwagę przy potencjalnym zakupie ;)
bashita
19 sierpnia 2021, 07:34Dla mnie ważne było żeby nie zajmowała dużo miejsca i żeby łatwo było ją złożyć. Dobrze też żeby nie była zbyt wąska, żebym nie musiała patrzeć pod nogi :) przy dzieciach i złej pogodzie to super sprawa