Dieta jakoś idzie. W prawdzie spektakularnego spadku nie zarejestrowałam ale jakiś tam niewielki jest.
Mamy teraz w domu trudne chwile. Michał przeniósł się na dniówki i nie może przestawić się na tryb dzienny. Musi wstawać o 3-ciej nad ranem i przez to chodzi wymordowany. Pracuje po 12 godzin codziennie. Nie wiem czy to był dobry pomysł z ta nową pracą. Firma opłaca mu szkolenie na kierowcę ciężarówki i póki co jeździ z innymi kierowcami i pomaga w rozładunku towaru. Robi wszystko to co kierowcy oprócz prowadzenia bo jeszcze nie ma prawa jazdy. Nie ma czasu uczyć się testów bo po dwunastu godzinach jest zmarnowany. Na dodatek nie chcą mu dać urlopu na 5-go Września. Mieliśmy jechać wtedy do konsulatu w Londynie załatwić mu paszport. Wyrabianie paszportu trwa około dwóch miesięcy a my w Grudniu już mamy zaplanowany wyjazd do Polski. Jeśli on tego paszportu nie zrobi to nie pojedziemy na święta nigdzie Dowód zgubił więc to nasza jedyna szansa a oni mu nie chcą dać tego jednego dnia wolnego.
Naskładało się tych problemów trochę ale nie będę się tu rozpisywać o tym bo nic nie da użalanie się i narzekanie na swój los. Trzeba podciągnąć rękawy i działać. Zadzwoniłam do kolegi Michała z pracy (Anglika) i wytłumaczyłam mu całą sytuację, bo może Michał, ze względu na barierę językową, nie potrafił tego wszystkiego tak objaśnić. Ten kolega ma dzisiaj pogadać z kim trzeba i zobaczymy jak to dalej będzie.
Jutro jedziemy do Leicester oglądać samochód. To jedyna dobra wiadomość. Ponieważ opanowałam już sztukę prowadzenia samochodu postanowiłam sobie jeden kupić Póki co jeżdżę naszą wspólną Mazdą ale przez to Michał musi z pracy wracać autobusem (do pracy podwozi go kolega). Znalazłam bardzo fajną Toyotę Aygo i umówiłam się jutro na oglądanie. Tym sposobem mogę odhaczyć jedno z moich postanowień noworocznych. Już myślałam, że nigdy nie nauczę się jeździć ale postanowiłam w Nowym Roku, że rok 2016 to będzie ten rok, w którym mi się to uda. I udało się Po sześciu latach od zdania prawka wreszcie umiem jeździć i nie boję się siąść za kółko
A to autko, które jutro jedziemy oglądać (oby jeszcze było dostępne)
Trzymajcie kciuki
A poniżej moja duma...placki bananowe, nad którymi ostatnio eksperymentowałam. Tym razem dodałam do nich trochę kakao i wyszły równie pyszne
To tyle na dziś. Buziaki, papa
angelisia69
19 sierpnia 2016, 19:09mam nadzieje ze wszystko jakos zalatwicie i uda sie uzyskac paszport.Ale wspolczuje chlopakowi,wczesniej przyzwyczajony na tryb nocny,teraz musi sie odzwyczaic po tylu latach,napewno latwo nie jest.Czlowiek jest zaprogramoiwany tak ze lubi nawyki i rutyne i ciezko mu sie "odstawic" ale na szczescie jest to mozliwe.Za samochodami jakos nie przepadam wiec sie nie wypowiem :P Pozdrawiam