Moje drogie Vitalijki
Co powiedzieć po tak długiej przerwie od ostatniego wpisu? "Wracam" to nie do końca dobre stwierdzenie gdyż prawie codziennie odwiedzam Vitalie, czytam o waszych zmaganiach, sukcesach, czasami porażkach, zdarzy mi się nawet coś skomentować. Jestem na Vitalii od 3-ech lat i schudłam już 13 kilo od samego początku.
Niestety od jakiegoś roku nie mogę ruszyć z miejsca. Kombinowałam na różne sposoby, zaczęłam drobiazgowo liczyć kalorie, więcej ćwiczyć i jakoś tak cały czas stałam w miejscu. Oczywiście nie jestem bez winy. Ciesząc się swoim sukcesem zaczęłam od czasu do czasu pozwalać sobie na więcej - a to lody a to ciasto a to kebab...no i niestety nie chudłam (na szczęście też nie tyłam).
Totalnie załamana tą stagnacją w Styczniu tego roku postanowiłam wypróbować post naprzemienny. Tak wiem, że to głupie i nikomu nie polecam. Wydawało się to łatwe i tyle dobrego się na ten temat nasłuchałam ale skutek był taki, że po 3-ech miesiącach waga ani drgnęła. Postanowiłam rzucić to w cholerę i wrócić do zdrowych metod. Kolejne 3 miesiące minęły a waga nic (troszkę jedynie wzrosła bo oczywiście po tych postach miałam napady na dział ze słodyczami).
Od tych kilku miesięcy nie mogę sobie poradzić z głodem na słodycze. Od dwóch tygodni staram się jeść więcej owoców licząc na to, że jakoś zabiją ten głód. Oprócz tego nadal gotuję sobie zdrowe posiłki - jem 5 posiłków dziennie (po tych 3-ech latach weszło mi to w nawyk). Jest trochę lepiej odkąd jem więcej owoców ale nadal gdzieś mnie jeszcze kuszą a to czekoladki a to ciasteczka imbirowe. Walczę z tym jak mogę.
Pomyślałam, że może łatwiej mi będzie zwalczyć ten nałóg pisząc pamiętnik. Odkąd pamiętam, w trudnych chwilach, gdy sięgałam po zeszyt i spisywałam co mnie boli, świat się uspokajał a ja jakoś lepiej radziłam sobie z problemami. Mam kilka takich notesów. Jeden w pracy, w którym zapisuję swoje negatywne emocje - jest pełen żalu i smutku ale dzięki temu, że jest przy mnie w szufladzie, w każdej chwili mogę pozbyć się tych emocji a po wszystkim spokojnie, z lżejszym sercem, wrócić do pracy. Dwa inne notesy mam w domu. W jednym opisuję nasze przygotowania do posiadania dziecka (kupno domu, zmiana pracy, imiona dla dziecka). Trzeci notes mam przy łóżku - po niego postanowiłam sięgać co wieczór by zapisywać swoje zmagania z wagą.
Pewnie pomyślicie, że jestem wariatka ale ja zawsze tak miałam. Gdy sobie nie radzę - piszę i wszystko jakoś łatwiejsze się wydaje.
Stąd tez mój "powrót" do pamiętnika Vitalii.
Dziewczyny...nie radzę sobie i jest mi z tym źle.
kawonanit
24 maja 2016, 19:22Też jestem "notesowa" ;) Jakoś mi tak łatwiej... :)
bashita
25 maja 2016, 10:58:)