Poprosiłam mojego chłopaka by dał sobie z tym narazie spokój. Mam mętlik w głowie i bardziej mnie to przeraża niż rajcuje. Myślalam o tym by mu to powiedzieć już od dłuższego czasu i wczoraj odbyliśmy rozmowę. Przyznam się że popchnęła mnie do tego nasza kłótnia, mniejsza o co się kłóciliśmy...krzyknęłam mu prosto w twarz, że nie chcę ślubu i niech sobie da spokój z pierścionkiem bo ja tego nie potrzebuję.
Mam tyle wątpliwości a wszystkie związane ze złymi doświadczeniami. W całym moim życiu każda taka wielka impreza była katastrofą...na moją osiemnastkę prawie nikt nie przyszedł, większość odwołała w ostatniej chwili, gdy już wszystko bylo gotowe. Mój starszy brat mnie wtedy uratował zapraszając swoich kolegów...ale i tak czulam się podle. Studniówka też nie była lepsza. Większość dziewczyn pięknie wystrojona, wyfryzowana jak gwiazdy i prawie każda ze swoim chłopakiem...a ja...w sukience pożyczonej od cioci bo w tych durnych sklepach nic na mnie nie wchodziło...i oczywiście sama. Czułam się jak jakiś potwór z bagien. Pół nocy przepłakałam w kiblu, rodzice o niczym nie wiedzieli, do dziś myślą że świetnie się bawiłam bo dopiero o 6 rano po mnie tata przyjechał. A ja w tym przeklętym kiblu odliczałam minuty, nikt nawet nie zauważył, że mnie nie ma.
Wszystkie te przykre doświadczenia spowodowane były ogromną samotnością. Zawsze pragnęłam z kimś być, odkąd pamiętam modliłam się o to by ta samotność się szybko skończyła...skończyła się...po 25 latach...to właśnie mając 25 lat pierwszy raz związałam się z mężczyzną...i to z nim jestem do dziś...tak...jest moim pierwszym...a wiecie co mówią o pierwszej miłości...jest jak pierwszy naleśnik – nigdy nie jest udana. To nie tylko przesąd, ja to widzę na codzień. Widzę jak pierwsze miłości się rozpadają albo jak ludzie się męczą w związku z osobą, której już nie kochają. Nie chcę tego, chcę by było tak jak teraz. Kochamy się i nie chcę tego psuć. Ślub nam nie pomoże w utrzymaniu związku a boję się że wiele może popsuć...
kaaaya
27 lutego 2015, 09:51Nie ma reguły jeśli chodzi o miłość, ale z tego postu wynika, że masz w sobie jakieś pragnienie wyrwania się, zaczęcia inaczej żyć, zmian.... być może jest w Tobie myśl, że jednak mogłabyś poznać kogoś innego i zobaczyć jak by było... w takim wypadku ślub może lepiej odłożyć. Nie słuchaj też rad wujków, ciotek, koleżanek... koleżanki czasem w głębi serca pragną, żebyś wylądowała "byle jak", to one mają mieć lepiej w życiu i podpowiadają Ci na swoją korzyść.
bashita
27 lutego 2015, 09:57Masz rację, czasami mam takie myśli ale tylko dlatego, że z nikim innym nigdy nie byłam, to zwykla ciekawość, gdy jednak myślę o tym dlużej to nie wyobrażam sobie by mial mnie dotykać inny facet, jedynie przy moim chłopaku nigdy nie czułam się skrępowana, nawet na samym początku naszej znajomości. Dziękuję za komentarz :)
kaaaya
27 lutego 2015, 10:01To nawet nie chodzi o samą stronę fizyczną związku. Chodzi o relację intelektualną, o to też czy nowa osoba by Cię zaakceptowała, czy wręcz byłaby jakimś wielkim odkryciem, że istnieją tacy fajni faceci (koleżanki, gazety dla kobiet, media przedstawiają facetów w negatywnym świetle).... Nie chodzi o to żebyś miała się rzucić w wir poszukiwań innego chłopaka :) ale o to, żebyś upewniła się, że tego świadomie nie chcesz :) Czasami pomaga podobno takie ćwiczenie: wyobrażasz sobie czy mając masę pieniędzy (niezależność) też byś była tu gdzie jesteś? Jeśli nadal chciałabyś ślubu to to właściwa droga :)
kaaaya
27 lutego 2015, 10:03Czasem pomaga kartka podzielona na pół i "za" i "przeciw", wypisujesz i wracasz do kartki aby ją zmodyfikować co jakiś czas, parę dni, w różnym nastroju. Analizujesz, a jeśli nie wysuwa się żadna odpowiedź to czekasz bez podjęcia decyzji :) aż w końcu sytuacja się klaruje
bashita
27 lutego 2015, 15:36Dużo o tym ostatnio myślę I dochodzę do wniosku że to nie samego małżeństwa się boję, chcę zostać jego żoną, chcę urodzić nasze dzieci...ja tylko nie chcę tego całego zamieszania związanego ze ślubem i weselem (nawet skromnym) a jednocześnie wiem, że on by tego chciał a ja chcę by był szczęśliwy...ehhh...pogmatwane to wszystko...:)
kaaaya
4 marca 2015, 09:54Będzie dobrze :)
placekczekoladowy
10 lutego 2015, 07:26Ale głupoty piszesz ogarnij sie dziewczyno:) ja jestem ze swoją pierwsza miłością z gimnazjum juz 10 lat:) pierwsze słyszę o tym naleśniku.
Victtory
9 lutego 2015, 19:39Każda nie pielęgnowana miłość się rozpada nie tylko pierwsza.
smakija4
9 lutego 2015, 17:00Mnie pierwszy naleśnik zawsze smakuje najlepiej. Nie bój się:) Ale daj też sobie/Wam czas:)
windyy
9 lutego 2015, 12:50Może lepiej, że się wstrzymaliście z tą decyzją. Ale daj sobie i jemu szansę. Może te wątpliwości to jednak bardziej brak pewności i wiary w siebie, długo noszone kompleksy. Jeśli się kochacie i chcecie być ze sobą, to będziecie też musieli o ten związek walczyć. A ja znam wiele przykładów pierwszej miłości i małżeństw tak powstałych, które są bardzo silne. To tylko zależy od was. A ślub wiele osób przeraża i nie ma co podejmować takiej decyzji pod wpływem emocji, ale jak pisze kirsikka, po ślubie tak samo się nad związkiem pracuje jak przed. Najlepsze życzenia i trzymaj się! :)
nonekxx
9 lutego 2015, 12:41jestem z moim chłopakiem 6 lat. Wiele razy wmawiałam sobie, że przecież pierwsza miłość nie moze być udana. Mimo, że często kłócimy się o pierdoły i za każdym razem mówię, że to koniec nie wyobrażam sobie życia z innym facetem. A co do pierścionka - też ciągle go nie mam, bo wiem, że zaręczyny to taki sygnał, że trzeba myśleć o ślubie - a to już poważna sprawa. Zastanów się czy jesteś w stanie żyć bez niego, a jesli odpowiesz sobie, że nie to ślub nie powinien Cię przerażać - miłość rozwiązuje wiele problemów. Trzymam kciuki :)
bashita
9 lutego 2015, 12:52W ciagu tych trzech lat bycia razem wiele razy zadawałam sobie to pytanie...odpowiedż nawet w najgorszych chwilach zawsze była taka sama – nie, nie potrafię bez niego żyć. Może lęki też biorą się z tego, że on kiedyś miał problem z alkoholem. Zmienił się gdy się poznaliśmy i widzę, że bardzo mu zależy i że w końcu jest szczęśliwy ale nie mogę mieć pewności, że to się kiedyś nie zmieni. Dziekuje za komentarz :)
nonekxx
9 lutego 2015, 13:09Uwierz, że naprawdę możecie być szczęśliwi. Jeśli się kochacie to może faktycznie warto skorzystać z pomocy psychologa, i to zanim zdecydujecie się na ślub. Nie pozwól, żeby takie problemy jak twój lęk odebrały Ci to co najpiękniejsze.
katnapik1987
9 lutego 2015, 12:36to trzeba chyba po prostu czuć
mojamotywacjaa
9 lutego 2015, 12:15Mój mąż był też pierwszym moim mężczyzną! pobraliśmy się pół roku temu po 9 latach bycia razem :) czy coś się zmieniło owszem:) kocha się mocniej, tęskni bardziej a bycie ze sobą to wielka frajda! ale nic na siłę.. jeśli nie czujesz, że to twój moment czekaj... bo później możesz całkiem nieświadomie robić wszystko żeby spieprzyć ten związek..
rozmazana
9 lutego 2015, 12:11Nieprawda że pierwsza miłość jest taka słaba. Swoją pierwszą miłość spotkałam na kursie prawa jazdy. Spotykaliśmy się, pisaliśmy. On wyjeżdżał za granicę, ja miałam kogoś, ale ciągle gdzieś myślami wracalam do niego. Dziś trzymam NASZE dziecko jako szczęśliwa mężatka. Wszystko jest w głowie: )
blablabla83
9 lutego 2015, 12:06miałam podobną sytuację.. po 3 miesiącach panicznego strachu, odwołałam ślub z moim byłym narzeczonym.. 1,5 roku później związek się rozpadł. nie wiem czy intuicyjnie wyczuwałam, że nic z tego nie będzie, czy patrząc na rozbite małżeństwo moich rodziców po prostu się bałam.. mam nadzieję, że poukładasz sobie wszystko jak najlepiej i będziesz po prostu szczęśliwa z mężczyzną którego kochasz - z papierem czy bez ale SZCZĘŚLIWA !
meartyna881008
9 lutego 2015, 12:01To wszystko siedzi w Twojej psychice. Pomyśl o jakieś terapii lub książkach na ten temat, bo inaczej nie zmienisz tego stanu. Z takim podejściem można wszystko zepsuć. Trzymam kciuki :-)
bashita
9 lutego 2015, 12:47Wiem, że psychika może wiele zepsuć w związku. Widzę to po mojej mamie, w małżeństwie pozornie niczego jej nie brakowało...miała miłość, czułość, bezpieczeństwo finansowe, mogła iść do pracy jeśli miała na to ochotę, a jednak pamiętam ją tylko i wyłącznie jako osobę wiecznie niezadowoloną, wiecznie w depresji i złą na cały świat...jak mój ojciec mógł to tyle lat wytrzymywać i nie zwariować? Nie chcę taka być ale widzę w sobie wiele cech mojej matki. Masz rację, chyba terapia byłaby dobrym rozwiązaniem
meartyna881008
9 lutego 2015, 12:52Albo książki. Ja ostatnio przeczytałam bardzo ciekawą książkę "Jak dzieciństwo wpływa na dorosłe życie" Autor i jakieś szczegółowe dane są w moim pamiętniku dla znajomych. Bardzo polecam. Wychowywałam się w patologicznej rodzinie, więc rozumiem ten problem. Nie chce przelać tych samych rozgoryczeń na swoje dzieci. Pracuję nad tym cały czas. Wiem że to jest bardzo trudne, bo musisz zmienić nawyki, które zdobyłaś przez całe swoje życie.
bashita
9 lutego 2015, 13:06Dziękuję za namiary. Zajrzę na pewno. Zdaję sobie sprawę że muszę bardzo nad sobą pracować. Chcę zacząć od pozbycia się złych emocji wobec najbliższych, wszelkie żale i pretensje dotąd tylko mnie wewnętrznie niszczyly. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!
nonekxx
9 lutego 2015, 13:11Co do książek. świetna jest "Toksyczni rodzice" autorka przedstawia wiele przypadków, z którymi czytelnik może się utożsamić. Pokazuje jaki wpływ mają rodzice na nasz charakter, a także na nasze związki. A co najważniejsze podaje rozwiązanie problemu.
bashita
9 lutego 2015, 13:18Chyba mam ją nawet w zakładkach na komputerze ale jeszcze nie zebrałam się do czytania (nie lubię czytać z komputera). Muszę poszukać jednak papierowej wersji