No tak, niestety nie udaje mi się z aktywnością fizyczną tak jak zamierzałam, ale nie poddaję się, próbuję dalej. Już jestem bliska korzystania ponownie z roweru miejskiego. A jazda na rowerze przez godzinę to dla mnie około 750 kcal ! Jutro pojadę rowerem na spotkanie modlitwewne, które mam wieczorem. Poza tym zamówiłam zakupy, a wśród nich stewię, którą będę używać do jakiś wypieków zdrowych itd, zamiast zwykłego cukru. Ponoć stewia jest o wiele słodsza niż tradycyjny cukier.
Zamówiłam też nasiona chia :) Zamierzam zrobić deser z nimi. Wiem, że nie można ich zjeść za dużo w ciągu dnia, jest jakiś limit, bodajże 2 łyżeczki tylko.
Z jedzeniem dzisiaj tak sobie. Zjadłam późno śniadanie, koło południa, kanapki i kawałek mango. Potem na 2gie śniadanie też kanapki. Późny obiad, o 18 (o mamo!). No i zaraz zjem kolację, będzie serek wiejski z pomidorem i ogórkiem i kanapeczka do tego. Powiem, że to moje jedzenie jest takie monotonne, chciałabym wpleść w jadłospis coś nowego, bo jem stale te same rzeczy. Ale też jakoś nie mam odwagi, ani chęci mi brak by poeksperymentować. Taki leń się zakradł. Tak wygląda moja dieta. Ale nie poddaje się! Będę zmiany wprowadzać stopniowo.
Dzisiaj byłam pierwszy dzień w pracy, miałam tylko około 2 h pracy. Taka robotka dorywcza na okoł 2 tygodnie. Dobre i to, wpadnie trochę grosza.
Zdrowonie tak sobie, przyplątała się do mnie chrypa i kaszel co jakiś czas.
No i w ogóle jakoś tak mi jest smutno, bo pewien etap w moim życiu się kończy niedługo, a ja wcale nie chcę, żeby się skończył.