Dawid pokonał Goliata. Tylko jeszcze nie do końca wiem kto tutaj jest kim. Czy to ja jestem Dawidem, czy może raczej moja nadwaga?
Kiedyś byłam szczupłą dziewczyną. Tak mi się przynajmniej wydaje. Zawsze miałam niską samoocenę i widziałam siebie inaczej niż wyglądałam naprawdę. Nie lubię oglądać moich starych zdjęć. Kiedyś ważyłam 51kg, A potem zaczęły się wizyty u teściowej, ciąża pierwsza, druga, w końcu piąta. I 9 lat życia zaowocowało 25 kg balastu dźwiganego przez mój biedny kręgosłup.
Jak można było u licha tak się zaniedbać?!
Nie. Nie było tak źle. Mąż nadal uważa mnie za atrakcyjną kobietę. Wciąż kupował mi batoniki, pizze. A ja jadłam i tyłam i powtarzałam sobie "jest ok". Aż w końcu w to uwierzyłam. Nie ruszało mnie kiedy jeden z moich synów powiedział do mnie "Mamo, mogłabyś w końcu schudnąć i zacząć wyglądać jak człowiek". Ostro. Dzieci są szczere.
Zabolało? Pewnie, że zabolało. Ale udawałam, że nie.
Tak bym sobie nadal żyła, tyjąc i tyjąc, dobiłabym do setki i powtarzała sobie "Mam to w genach, babcia była bardzo otyła, ojciec jest gruby, nigdy szczupła nie będę"
Oglądałam zdjęcia różnych dziewczyn, które chwaliły się tym jak schudły. Z brzydkich, grubych i zaniedbanych, przemieniały się w tryskające energią śliczne laski.
Och jak zazdrościłam! Ja bym nie dała rady... Kiedyś, dawno temu miałam silną wolę. Ale utopiłam ją gdzieś w litrach pożartego tłuszczu.
Oświecenie przyszło tak nagle. Pomyślałam sobie "Mam dopiero 28 lat, a wyglądam tragicznie! Pewnie, urodziłam piątkę dzieci, ale czy naprawdę ten fakt oznacza, że muszę przypominać zmutowanego muminka?" Chcę być taka jak one, te wszystkie kobiety, które nie mówiły "mogę i potrafię". One podołały, ja też podołam. Nie "spróbuję", może się uda. Ja w to wierzę. Szkoda, że tylko ja...
I teraz jestem tutaj. Walczę. Chcę być Dawidem.
Dieta nie jest zła. Nie chodzę głodna, a tego się chyba obawiałam.Tylko te 5 posiłków o wyznaczonej godzinie. Ciężko się podporządkować. Nie jadałam śniadań przed godziną 10-tą, a teraz, powoli powinnam szykować drugie śniadanie!
Jeszcze kilka dni temu przesiadywałam przed telewizorem, marnując czas. Teraz ćwiczę codziennie po 2-3 razy. Obowiązkowo rowerek, aerobik i zaplanowany dla mnie trening. Miło było przekonać się, że kondycyjnie jestem całkiem niezła. To mi dodało siły.
Mimo wszystko boję się wejść na wagę, boję się zmierzyć w pasie. Bo co, jak okaże się, że moje wysiłki nie przyniosą efektu jakiego się spodziewałam?
Lolaki
2 stycznia 2015, 14:01jest silna motywacja wiec beda i wyniki nie poddawaj sie razem rozprawimy sie w tym zbednym balastem w nadchodzacym roku
Lolaki
2 stycznia 2015, 14:01jest silna motywacja wiec beda i wyniki nie poddawaj sie razem rozprawimy sie w tym zbednym balastem w nadchodzacym roku
eat_train_sleep_repeat
1 stycznia 2015, 21:07Na pewno wysilki przyniosa sukces, jesli nie dzis to za miesiac! Brawo za wytrwalosc, ja wygladam jak slon a nie mam dzieci zadnych, do tego wiecznie sie wymawiam biegiem czasu itd itp... Podziwiam Cie i dodaje do znajomych, bede czerpac motywacje z Twojego pamietnika i myslec o Tobie kiedy zaczna mi chodzic po glowie wymowki :)
Onigiri
1 stycznia 2015, 12:40Piątka dzieci! Woooowwww, megaaa!!! Słuchaj, założę się, że jesteś silną i wspaniałą kobietą, na pewno dasz radę sobie z wagą także. Kochana, urodziłaś piątkę dzieci - co to dla Ciebie trochę dietki? :) Trzymam kciuki!!
sowisia
1 stycznia 2015, 12:16troszke sie roznimy wiekiem....jakies 30 pare lat ,ale jak czytalam Twoja historie to duzo wylapalam wspolnych elementow,ja tez postanowilam cos z soba zrobic ,moze sobie jakos pomozemy.....aha Wszystkiego Naj.... w Nowym Roku....