Jak pomyśle o nawale jutrzejszej pracy to aż mnie telepie.
Ostatnie dwa dni były cudowne,nareszcie słoneczko wyszło i aż chce się żyć.
Wróciłam własnie z długiego spacerku z psiakiem mojej siostry (wyjchała wraz z mężem do mojego narzeczonego do uk na kilka dni)
Ja niestety nie mogłam,szefowa kazała mi pracować 2 maja,po czym na ostatnią chwile zmieniła zdanie (bilety zdążały podrożeć o 300% ...)
Tak więc siedziałam w domu z rodzicami i psiakiem.
Dietowo-fatalnie!
waże znowu 63 kg :((((((((((((((((( buuuuu
Czas się za siebie wziąć.
Od jutra dietka,kupiłam dzisiaj szpinak,brokuł,pierś z kurczaka,banany,makaron brązowy i zaczynam walke o piękne ciało na lato (no może nie piękne,ale chociażby względne )
do tego rower -godzinka codziennie (nie mam nadal prawka,więc będę dojeżdzać nim do pracy)
Apropo prawka....trudny temat -nie zdałam już 7 razy.Potem zrobiłąm sobie 2miesięczną przerwę,bo mam nawał pracy i nie miałam czasu żeby do nowych testów przysiąść.
Bardzo drażni mnie już temat,w rodzinie ciągle dopytują,szef również,znajomi...
Bardzo chcialałabym zdać ale trace wiare,że mam predyspozycje.