Wróciłam, wróciła, wcale nie miałam zamiaru Was opuszczać, ale jak to w życiu bywa, czasem sprawia nam niespodzianki. Ojciec mój lat 87 zachorował (wiek uprawniał go do tego), częste wizyty u lekarza pierwszego konfliktu, badania itp, itd w końcu tracił przytomność, i po trzecim razie zdecydowałam się wezwać karetkę, szpital, R- ka czyli intensywna terapia, wszczepienie rozrusznika, powrót do zdrowia, rekonwalescencja, powrót do domu. Wszystko to działo się w okresie od sierpnia do dzisiaj. I nie myślcie, że ja z mężem nie dbaliśmy o staruszka, skąd regularne wizyty lekarza domowego, leki, analizy i diagnoza- stosownie do wieku. A potem szpital i okazało się, ze wcale nie było stosownie do wieku, tylko ....
W tym kołowrocie nie miałam głowy do odwiedzin do diety do kontaktu z Wami, tylko opieka nad ojcem, sobą i ślubnym, aby jakoś przetrwać ten trudny okres. Dzisiaj miałam iść z wizytą do lekarza domowego którego nazywam lekarzem pierwszego konfliktu, ale zdecydowałam, że nie będę darła kotów z tą panią, nie będę traciła nerwów, aby ona coś zrozumiała musiałaby być lekarzem respektującym przysięgę Hipokratesa, ale nie jest a przysięgi chyba nie składała stawiajac diagnozę stosownie do wieku. Dzisiaj zmieniam lekarza jutro idę do nowego, co to zmieni, ? moze cośa może nic, zobaczymy! Wirem jedno, mój staruszek jest w domu, pod czułą opieką bliskich mu osób a skowyt jaki wydał po powroci i szloch jaki z niego wyszedł każdej córce rozdarł by serce, a lekarze? chyba bedę musiała nauczyc się więcej o bradykardii, rozruszniku, lekach a by móc popraw nie reagować na ewentualne wydarzenia, tylko ja sie pytam po co lekarzom 7 lat nauki, skoro pacjenci muszą sami znac sie lepiej na swoich chorobach? Oczywiście nie generalizuję, tylko opowiadam jedno zdarzenie, pewnie Wy macie ich również wiele, pozdrawiam
Życzę zdrowia Wam i Waszym bliskim do usłyszenia
babcia2
babcia2
16 stycznia 2012, 22:11mefisto56, Witam serdecznie Krysiu, wiem, że nie wszyscy lekarze są tacy jak tu opisany, jak chcesz wejdź na strone www.okiemjadwigi.pl, tam znajdziesz wiecej na ten temat, znam wielu świetnych fachowców, którzy kochaja to co robia, w szpitalu również takich spotkałam dlatego Tato zyje i im serdecznie dziękuję za uratowanie mu zycie, jednoczesnie zaś spotykam ludzką głupotę brak empatii i tumiwisizm, i nie moga sie z tym zgodzić, skoro wybraliście taki zawód wcale nie najółatwiejszy, wykonujcie go z pasja, wtedy wszystko ma sens. Pozdrawiam Krysiu serdecznie i Ciebie i Twojego Syna, jadwiga
mefisto56
16 stycznia 2012, 20:48Serdecznie Ci współczuję z powodu choroby Twojego Tatusia. Wiem, że jak w domu jest jakaś choroba, to człowiek nie myśli o sobie i wszystkie sprawy odkłada na póżniej. Ważne jest tylko , by nasi najbliżsi doszli do zdrowia. I nie jest ważne, że Twój tato ma 87 lat , ważne by cieszył się Wami. Ze smutkiem czytamTwoje uwagi, na temat lekarza rodzinnego , ale tacy ludzie też w tym zawodzie się zdarzają. Myślę jednak, że jeśli lekarza jego praca "nudzi i denerwuje" powinien przestać wykonywać ten zawód!! Mam syna, który jest kardiochirurgiem i wiem ile serce i czasu poświęca swoim pacjentom. Nazywamy go Judymem i życzę Ci , byś na swojej drodze takich lekarzy spotykała. Życzę dużo zdrowia dla całej Twojej Rodziny. Krystyna