Trochę się nie odzywałam, ale nie ma się czym chwalić.
Po kolei ... po dwóch tygodniach euforii, motywacji, diety ćwiczeń, lepszego samopoczucia i delikatnego spadku wagi znowu dałam ciała. Od zeszłego czwartku jem i jem. Oczywiście przytyłam, ale paska nie zmienię, żebym wiedziała co straciłam. Trudno, całe życie tak mam; najpierw ciężka praca, ostra dieta, ćwiczenia a kiedy pojawia się światełko w tunelu ja wszystko zaprzepaszczam w pare dni. Jestem beznadziejna. I od dziś zowu muszę zaczynać od nowa wrrrrrrrrrrr nie cierpię się za to.
Na całkowite dobicie od trzech dni słyszę kąśliwe uwagi swojego faceta na temat mojego rosnącego brzucha........kolejne wrrrrrrrrrrrrrrrrrr.
Tia teraz możecie na mnie krzyczeć bo wiem, że na to zasłużyłam. Trudno znowu muszę walczyć o 8 na przodzie...