Ciężko się wraca po urlopie, po pierwsze w pracy trudno odnalezc swoje biurko pod stertą niezałatwionych spraw, a po drugie takie grubaski jak ja, muszą się jeszcze zmierzyć z pourlopową wagą.
I tak waga dzisiaj rano 78,9 kg. Ok 2,7 kg więcej i nie jest to jeszcze ostatnie słowo bo bateria słabiutka w wadze, a z doświadczenia wiem, że lubi wtedy zaniżać wynik.
Generalnie nie wpadłam w depresję z tego powodu. Założyłam, że przytyję ok. 3 kg, bo przed wyjazdem spięłam dupsko i mało jadłam, także efekt jojo allinclusive był gwarantowany.
Teraz trzeba się zabrać do pracy od nowa, ale odpoczęłam i nabrałam sił na walkę z kilogramami i innymi przeciwnościami losu :-)