Zważyłam się dziś ponownie, waga pokazała 80,5 kg, ale ja dalej jestem przekonana, że to tylko jej kolejny podstęp i efekt odwodnienia, a jutro wskaże co najmniej kilo więcej. Dlategop wczoraj prawie głodowałam...tak naprawdę miałąm do tego śietną okazję bo do domu wróciłam dopiero o 21:00 więc nie miałam czasu poszaleć z jedzeniem.
Dzisiaj już jem zdrowo; sałata, szynka, jogurcik i jabłko, jak wrócę do domku to może cosik lekkiego na kolację. A wrócę znowu niestety pozno bo po pracy planuję siłownię.
To ostatni dzwonek na odchudzanie, do wigilii 9 dni, a wiem, że w święta się nie powstrzymam i będę jeść, dlatego muszę mieć zapas do utycia :-)
W nowy rok muszę wejść z tą cholerną 7 na przodzie, choćby nawet 79,9999999999.
A uwierzcie mi to będzie bardzo trudne...