Przepraszam ale mam taki zajob w pracy, że nawet nie miałam czasu nic tutaj skrobnąć. Mamy 10 sierpnia, czyli od ostatniego wpisu minęło 10 dni. I wreszcie mogę przesunąć pasek wagi
z 85 na ... 84...83... 82,5 kg!
Nie wiem czy to wynik bardzo ostrej diety czy stresu związanego z pracą, a może jednego i drugiego, ale wreszcie odnotowałam jakiś spadek wagi. I wiecie co? - zasłużyłam na to, bo byłam wyjątkowo grzeczna wyjątkowo silna i wyjątkowo wytrwała.
A teraz ta gorsza wiadomość. W weekend jadę wreszcie na dwutygodniowy urlop ... Egipt all inclusive...podobno jedzenie i drinki w hotelu boskie, bo hotel superowy. Oczywiście wydałam na to kupę kasy i znając życie nie będę się oszczędzać. Boję się, że przez takie dwa tygodnie leciutko przytyję 5 kilo.
Czemu ta cholerna waga zawsze musi psuć wakacje? !!!