Słyszałam o metodzie "szklanki". Czyli odmierzanie ilości zjadanych w posiłkach szklanką np. pół szklanki ugotowanego makaronu lub ryżu, szklanka warzyw i mięso wielkości pięści. W sumie to i tak mniej wychodzi od tego co jadłam do tej pory, więc może się uda trochę zmniejszyć porcje.
Trzeba przestawić myślenie i nie zajadać smutków i stresów tylko JEŚĆ PO TO ŻEBY ŻYĆ A NIE ŻYĆ PO TO BY JEŚĆ!
Mam nadzieje, że jutro będzie lepiej i stopniowo przyzwyczaję się do tych małych ilości i zacznę w końcu zrzucać te kilogramy, bo długa droga przede mną i mnóstwo tłuszczu do zrzucenia. A od poniedziałku będą ćwiczenia.
kasiUnia895
23 listopada 2012, 19:52Ja też chciałabym, wiele pracy by nas czekało na takie ciało:)
Audry
23 listopada 2012, 19:31No ba, człowiek potrafi wszystko pod siebie dostosować, żeby było mu jak najlepiej. hehehe :)
slimsoul
23 listopada 2012, 19:13obrałam taką samą strategię co do początku :)Też dopiero zaczynam i przyzwyczajam mój organizm do o wiele mniejszej ilości jedzenia. Co do metody szklanki, to pewnie by się u mnie nie sprawdziła, bo znając mnie szukałabym jak największej szklanki