Witam cieplutko w tą wietrzną noc ...
Muszę Wam się pochwalić, jestem z siebie bardzo dumna! A to dlatego że się nie poddałam, że wytrzymałam w pracy. Nie było to łatwe, wręcz walczyłam z sobą każda minuta była dla mnie katorgą, a zwłaszcza pod koniec dnia. Te 10 godzin dziennie to bardzo dużo. Wstaję o 4 rano, o 5 mam autobus i 6 start. Praca sama w sobie nie jest trudna, polega na układaniu, odpowiednim pakowaniu form styropianowych. Najgorsze dla mnie to jest to chodzenie non stop i dreptanie przy maszynach w tą i z powrotem. Strasznie mnie bolą stopy, pieką w pewnym momencie nogi już mi się robiły tak słabe że normalnie drżały jakbym była po paru głębszych, a to po prostu przemęczenie. Dodam że z tych maszyn leci woda, stoję w wodzie, nogi przemoczone z góry prysznic, spadające elementy chlapią na ubranie jak się stoi za blisko i do tego przeciągi jak są otwarte bramy na magazynie. Także jestem z siebie bardzo dumna, już w środę chciałam się zwolnić szybciej ale zacisnęłam zęby i wytrzymałam. Mówiłam sobie cały czas w duchu "Aśka dziecko dasz radę, musisz". No i dałam już trzeci tydzień zaliczony.
Praca ma zbawienny wpływ na moją wagę. Po pierwsze bardzo mało jem - wiem że podniesiecie larum, pracuję fizycznie i powinnam zjadać więcej - ale wyszło jak wyszło. Nogi mi się ujędrniają, po takiej ogromnej ilości skłonów brzuszek maleje ... same superlatywy.
Musiałam pracować, bo kupiłam z moich pieniędzy bilety do Polski. Mój bilet i Adiego był tani bo zapłaciłam 16 funtów, ale za to Łukasza na 20 grudnia to 150 funtów. Urlop będzie dłuższy bo wracamy 8 stycznia, bilety również już kupiłam za zeszłą wypłatę. Moja obecna pójdzie na trzy czynsze bo z opłat nikt nas nie zwolni niestety. Ot i takie to realia w Anglii. Ale uparłam się nie chcę spędzać świąt tutaj znów sama z dala od rodziny, w zeszłym roku byliśmy tutaj, w tym roku nie dam się! Ze łzami w oczach z zaciśniętymi zębami zapierdzielałam na bilety, życie w Polsce i opłaty.
Sytuacja w domu zła. Łukasz non stop się czepia Adriana dosłownie o wszystko go gani. Ja wiem że chce dobrze, ale czasami przesadza. O okruszek na dywanie zrobi jazdę, ostatnio nawet słodycze wylicza, ja postawiłam sprawę jasno Ty masz papierosy, my słodkie. Poza tym nie jemy tego dużo, chodzi o zasadę. A co najważniejsze nikt nikomu w domu nie powinien wyliczać jedzenia, tego byłam nauczona w domu rodzinnym i nie pozwolę żeby on to robił tutaj. Jak już mnie zdenerwuje staję w obronie Adiego. Ach ja mam jakiegoś pecha chyba. Czasami wydaje mi się że lepiej być samemu. Te chłopiska to ciągłe problemy, a faceta żeby wyjść razem, miło spędzić czas bez zobowiązań to pełno jest. Nawet dzisiaj w pracy trzy razy do mnie podchodził murzyn i prosił o numer telefonu, a w niedzielę wracałam z zakupów i jeden koleś jechał za mną samochodem co weszłam do sklepu on zawracał a za jakiś czas przecinał mi drogę wreszcie zajechał na pobocze i wyskoczył z samochodu wręczając mi kartkę z numerem telefonu i przekonywał mnie żebym podała swój, więc ja wymijająco odpowiedziałam że mam jego numer teraz i jeśli będę miała ochotę to sama do niego zadzwonię. I tak to wygląda wszystko. Ok,jestem strasznie zmęczona idę oddać się w ramiona Morfeusza, buziole
Muszę Wam się pochwalić, jestem z siebie bardzo dumna! A to dlatego że się nie poddałam, że wytrzymałam w pracy. Nie było to łatwe, wręcz walczyłam z sobą każda minuta była dla mnie katorgą, a zwłaszcza pod koniec dnia. Te 10 godzin dziennie to bardzo dużo. Wstaję o 4 rano, o 5 mam autobus i 6 start. Praca sama w sobie nie jest trudna, polega na układaniu, odpowiednim pakowaniu form styropianowych. Najgorsze dla mnie to jest to chodzenie non stop i dreptanie przy maszynach w tą i z powrotem. Strasznie mnie bolą stopy, pieką w pewnym momencie nogi już mi się robiły tak słabe że normalnie drżały jakbym była po paru głębszych, a to po prostu przemęczenie. Dodam że z tych maszyn leci woda, stoję w wodzie, nogi przemoczone z góry prysznic, spadające elementy chlapią na ubranie jak się stoi za blisko i do tego przeciągi jak są otwarte bramy na magazynie. Także jestem z siebie bardzo dumna, już w środę chciałam się zwolnić szybciej ale zacisnęłam zęby i wytrzymałam. Mówiłam sobie cały czas w duchu "Aśka dziecko dasz radę, musisz". No i dałam już trzeci tydzień zaliczony.
Praca ma zbawienny wpływ na moją wagę. Po pierwsze bardzo mało jem - wiem że podniesiecie larum, pracuję fizycznie i powinnam zjadać więcej - ale wyszło jak wyszło. Nogi mi się ujędrniają, po takiej ogromnej ilości skłonów brzuszek maleje ... same superlatywy.
Musiałam pracować, bo kupiłam z moich pieniędzy bilety do Polski. Mój bilet i Adiego był tani bo zapłaciłam 16 funtów, ale za to Łukasza na 20 grudnia to 150 funtów. Urlop będzie dłuższy bo wracamy 8 stycznia, bilety również już kupiłam za zeszłą wypłatę. Moja obecna pójdzie na trzy czynsze bo z opłat nikt nas nie zwolni niestety. Ot i takie to realia w Anglii. Ale uparłam się nie chcę spędzać świąt tutaj znów sama z dala od rodziny, w zeszłym roku byliśmy tutaj, w tym roku nie dam się! Ze łzami w oczach z zaciśniętymi zębami zapierdzielałam na bilety, życie w Polsce i opłaty.
Sytuacja w domu zła. Łukasz non stop się czepia Adriana dosłownie o wszystko go gani. Ja wiem że chce dobrze, ale czasami przesadza. O okruszek na dywanie zrobi jazdę, ostatnio nawet słodycze wylicza, ja postawiłam sprawę jasno Ty masz papierosy, my słodkie. Poza tym nie jemy tego dużo, chodzi o zasadę. A co najważniejsze nikt nikomu w domu nie powinien wyliczać jedzenia, tego byłam nauczona w domu rodzinnym i nie pozwolę żeby on to robił tutaj. Jak już mnie zdenerwuje staję w obronie Adiego. Ach ja mam jakiegoś pecha chyba. Czasami wydaje mi się że lepiej być samemu. Te chłopiska to ciągłe problemy, a faceta żeby wyjść razem, miło spędzić czas bez zobowiązań to pełno jest. Nawet dzisiaj w pracy trzy razy do mnie podchodził murzyn i prosił o numer telefonu, a w niedzielę wracałam z zakupów i jeden koleś jechał za mną samochodem co weszłam do sklepu on zawracał a za jakiś czas przecinał mi drogę wreszcie zajechał na pobocze i wyskoczył z samochodu wręczając mi kartkę z numerem telefonu i przekonywał mnie żebym podała swój, więc ja wymijająco odpowiedziałam że mam jego numer teraz i jeśli będę miała ochotę to sama do niego zadzwonię. I tak to wygląda wszystko. Ok,jestem strasznie zmęczona idę oddać się w ramiona Morfeusza, buziole
magpie101
3 stycznia 2015, 18:16Puk, puk :)
viola1967
30 listopada 2014, 17:21Kochana minal juz rok a ty nic nie dajesz znac co u ciebie .Pozdrawiam serdecznie
ewelinagryzlakwp.pl
10 października 2014, 09:06Co u Ciebie>Odezwij sie lubiłam Cie czytac,pozdrawiam!
ania4795
6 grudnia 2013, 15:54trzymam za Ciebie kciuki zawsze kochana, fajnie że spędzisz Święta w Polsce.
magpie101
6 grudnia 2013, 11:17Pieknie jest zawsze na poczatku, gdy mamy motyle w brzuchu, potem otacza nas szara codziennosc i zaczynaja sie problemy. Widze, ze ciagnie Cie do Polski Asiu :)
livebox
6 grudnia 2013, 08:04Widzę , że jesteś w związku na tym etapie, gdy sielanka mija... Łukasz to pewnie pedant:) Mam nadzieję, że się dogadacie. Ciesze się, że dajesz radę!