A tak się cieszyłam, że do tej pory krytyczny dzień 4 przeszedł z sukcesem, a tu kryzys z dniowym opóźnieniem. Pierwsza część dnia była ok, ciężko zaczęło się popołudniu. Pojechaliśmy z Mężem i Bejbiakiem naszym na Jarmark Jakubowy. Po drodze zajechaliśmy do Chińczyka na jedzenie - ja nie, bo przed wyjściem zjadłam chlebek razowy. Sukces. Na Jarmarku połowa stoisk z jedzeniem i to fajnym regionalnym. Moje ulubione oscypki na ciepło z żurawiną. Ale nie - popijałam sobie wodę. Sukces. W drodze do domu Mąż wskoczył po arbuza do sklepu, ale zamiast tego wyszedł z 2 kubkami - tak kubkami, nie kubeczkami, lodów (0,5 l każdy !!!) - moich ulubionych koktajlowych, które zjadałam zawsze za jednym posiedzeniem. Ale byłam twarda i stanowczo powiedziałam: "Nie dziękuję. Nie jem słodyczy". I nie zjadłam. Sukces. Wieczorem po ululaniu Bejbiaka zapodaliśmy film - Mąż zagryzał chipsami. Ja nie. Sukces. No i na tym się skończyło. Chyba za dużo pokus w ciągu dnia musiałam zwalczyć i miałam już tak pobudzone kubki smakowe, że mogłabym zjeść konia z kopytami. Nawet nie to, że miałam ochotę na słodycze czy fast foody, przede wszystkim byłam głodna. No i pojadłam do filmu chyba z 6 plastrów sera żółtego z suszoną żurawiną. Ależ mi to smakowało - nie mogłam się pohamować. No i poszłam spać z kacem :(
Wiem, że ten kryzys nie był moim najgorszym, bo myślę, że nie przekroczyłam 2000 kcal, ale pewien niesmak pozostał. Cieszę się bardzo, że nie zrezygnowałam z ćwiczeń i że nie uległam tym pokusom w ciągu dnia - zwłaszcza lodom. 0 słodyczy. Najważniejsze teraz to walczyć dalej. Mam nadzieję, że ten dzień nie wpłynie znacząco na wynik ważenia w środę.
Dzień 5:
7:00 woda z miodem i cytryną, kawka z mlekiem i stewią
8:00 chleb razowy z twarogiem i bananem
11:00 jabłko
14:00 chleb razowy, pasztet musztarda
17:30 chleb pszenny, kurczak grillowany, pomidorki suszone
20:30 2 brzoskwinie, ser żółty, żurawina
30 min rower
1 h zajęcia fitness: step
5 dzień - 30 Day Shred Jillian Michaels Level 1