Kolejny wietrzny dzień, ale jak bardzo pasuje do mojego dzisiejszego samopoczucia.
Wstałam...nie, nie...właściwie zwlekłam się z łóżka z wielkim trudem. Boli mnie każdy centymetr mojego ciała (a jest co boleć). Dzień zaczęłam od brzuszków i wyzwania przysiadów a także 5 km na rowerku stacjonarnym, bo kto w taką pogodę pójdzie pojeździć w terenie (na pewno nie ja).
Chciałam się zważyć, ale w sumie po co skoro waga mi padła, a właściwie jej bateria. Prawdopodobnie wskutek nałogu codziennego ważenia się. Wiem że to niby nic nie daje, ale ja mam jakiś taki komfort psychiczny że jest oki. Złapałam się nawet na tym, że muszę zapisywać raz w tygodniu wagę, bo okazuje się, że nie wiedzę żadnych ubytków biorąc pod uwagę tylko te dzienne spadki. A tak to wiem ile uda mi się zrzucić i troszkę mnie to mobilizuje.
Miłego dnia życzę i wytrwałości w swoich postanowieniach.
truskawkaa89
3 kwietnia 2015, 12:48Właśnie dzisiaj się tak czuje jak w twoim opisie:P powodzenia
kociontko81
1 kwietnia 2015, 15:11Moj tata zawsze mowi ze bol miesni to najlepszy bol jaki czlowiek czuje... bo to znaczy ze czlowiek cos zrobil a to motywuje:) duzo sily zycze:)
efka.g
1 kwietnia 2015, 09:23Przeczytałam Twój pamiętnik. Moim zdaniem najważniejsze rzeczy w odchudzaniu to dobry plan + wytrwałość i skupienie się na celu (przy wsparciu rodziny i znajomych). Ja odchudzam obecnie się z planem vitalii i jestem naprawdę zadowolona. Przez pierwsze 2,5 miesiąca mojej diety sama rozpisywałam sobie plan diety na cały tydzień. Jeśli masz na to trochę czasu to postaraj się o rozpisanie 5 lub 6 posiłków dziennie. I trzymaj się tego. Wierzę że Ci się uda. Naprawdę trzymam kciuki. Trzeba walczyć o swoje zdrowie, a co za tym idzie o wymarzoną figurę oczywiście :-)
arrosa
2 kwietnia 2015, 07:21Komentarz został usunięty