Wczoraj rano udało mi się poćwiczyć "Tonique", chociaż poćwiczyć to w sumie za mało powiedziane, ponieważ po 30 minutach byłam zlana potem i sfrustrowana. Moja kondycja albo masakrycznie spadła (to właśnie obstawiam), albo ten trening jest cięższy niż myślałam (dodam że skalpel i inne treningi Ewki robię bez problemu). W sumie to dla mnie jakieś wyzwanie. Ćwiczenia są niby proste, ale dają w kość. Dam znać jak dotrwam do końca tych 78 minut. Mam nadzieję że po miesiącu dam radę, ale w sumie to kto to może wiedzieć.
Najważniejsze, że się ogarnęłam i zaczynam pracować nad lepszą wersją siebie.