No i poszłam do klubu fitness. Jak już odespałam swoje i zebrałam się do kupy to zostało niewiele czasu na cokolwiek, a najważniejszym punktem dnia było skorzystanie z ostatniego dnia promocji letniej w klubie. No to się wybrałam, przy okazji zabrałam buty i miękkie ubranie i polatałam na orbitreku.
Zrobiłam 45 min w 3 seriach o zmiennym tempie i natężeniu. Choć nie miałam nic poza zadyszką - żadnego szumu w uszach czy występującej czerwoności na twarzy - spociłam się niemało. Niemal do ostatniego gwizdka piłowałam orbi tak, że byłam jedną z ostatnich osób wychodzących.
Prysznic raczej będę brać w domu - mieszkam ulicę dalej. A paradowanie bez ubrań na granicy dyskomfortu i tak przeżywam w pracy w koedukacyjnej szatni. Tutaj nie muszę targać kosmetyków ani szczotki, choć jakąś w plecak będę musiała sobie kupić, bo fryzury na pewno nie utrzymam w ładzie i składzie.
Muszę sobie dokupić na stałe do plecaka taką szczotkę:
Dostałam w prezencie i świetnie się sprawdza na włosy po trwałej, potargane wiatrem czy mokre po wyjściu spod prysznica. Nie ciągnie i rozczesuje w mig.
Dzień 1: 45 min - 410 kcal
Magduch2014
15 lipca 2014, 19:42Odkąd kupiłam tę szczotkę żadnej innej już nie używam! Jest rewelacyjna!!:)