10:30 dwie kromki chleba pełnoziarnistego z serem żółtym, szynką i pomidorem, kawa zbożowa z mlekiem, kawałeczek szarlotki domowej roboty
14:00 makaron ze szpinakiem, kawa mrożona z mlekiem (bez bitej śmietany), kawałeczek szarlotki
17:30 kilka śliwek, garść malin, dwa cukierki toffi
kolacja planowana na 20:00 - dwie kanapki z szynką, ogórkiem i pomidorem, herbata czerwona
Jak mnie będzie bardzo ssało wieczorem to może wypiję szklankę kakao. Oczywiście przez cały ten ciepły dzień piłam też wodę.
A ponadto byłam też popołudniu na godzinnym spacerze energicznym krokiem, trochę sprzątania wokół domu też dostarczyło mi sporą dawkę ruchu, więc w sumie jestem z siebie dumna.
Wiem, że te słodkości można było sobie darować, ale naprawdę, jak na warunki domowe to uważam, że całkiem nieźle. Ot co! Jednak się da jakoś przetrwać! (Chyba...
karmeeelowa
20 sierpnia 2012, 17:56U mnie w domu spokojnie mogę chudnąć, bo to ja robię zakupy, więc w koszyku sklepowym znajdują się jedynie dozwolone produkty :) Na dodatek, jestem fanką zdrowego odżywiania i nie chcę tylko chudnąć, ale i zdrowo. Wydaję pieniądze na mleko sojowe, owoce i warzywa oraz oliwę extra vergine i pieniądze tak schodzą, że na słodycze najzwyczajniej w świecie mnie nie stać. Kiedy przyjeżdżam na weekend do Ojca - oj, tutaj jest ciężko. Pełna lodówka, wypady na naleśniki lub pizzę, grill, lody... Okropieństwo, jeśli chodzi o chudnięcie. No bo jak Ojcu własnemu odmówić, skoro cały tydzień lub i dłużej się go nie widzi? No nie da się :D Pozdrawiam cieplutko i życzę powodzenia w trzymaniu diety.