Dzisiaj, nieco tytułem włożenia kija w mrowisko, podzielę się z Wami swoimi przemyśleniami na temat tzw. niedoczynności tarczycy. Mam dwie znajome, które twierdzą, że nie są w stanie schudnąć właśnie z tego powodu - zdiagnozowano u nich niedoczynność tarczycy. Współczułem im, ale ostatnio nieco inaczej spojrzałem na tę kwestię kiedy sam zostałem skierowany do poradni endokrynologicznej. Wyszedł mi na badaniach za niski parathormon. Niski poziom parathormonu produkowanego przez tzw. przytarczyce zwalnia metabolizm. Jeżeli metabolizm jest wolniejszy niż powinien, to człowiek spożywając tę samą ilość jedzenia co współdomownicy po prostu tyje. Tyje, bo jego zapotrzebowanie energetyczne jest de facto niższe niż u osoby zdrowej, więc powinien mniej jeść. Ale kij ma też drugi koniec.
Stawiam tezę, że osobom z niedoczynnością tarczycy w związku ze zwolnionym metabolizmem odchudzić się paradoksalnie jest łatwiej niż osobom zdrowym. Dlaczego?
Bo w mniejszym stopniu odczuwają głód. Ja jestem na diecie redukcyjnej 1200 kcal od miesiąca i przez ten miesiąc może tylko jeden, może dwa razy odczułem LEKKI głód, a waga mi wciąż leci w dół.
Teraz czekam na lincz. ;-)
Amy68
6 września 2012, 19:42Linczu nie będzie:).Muszę to przemyśleć.
tirrani
6 września 2012, 19:32Nie bijemy fajnych chłopaków:) I oczywiście cieszymy się razem z Tobą twoją niedoczynnością i spowolnionym metabolizmem:) To się nazywa mieć szczęście:)
MagiaMagia
5 września 2012, 21:15kto nie chce szuka powodu, kto chce szuka sposobu...