Wybrałem się ostatnio na zakupy do Almy. Łaziłem tu i ówdzie, czytałem metki. W pewnym momencie odkryłem interesujące stoisko z napisem Zdrowa Żywność. Przyszło mi więc od razu do głowy, że „that’s it” i karnie udałem się w tamtym kierunku. Cóż mamy na półkach… Oczywiście kilogramy otrębów i produktów otrębopodobnych oraz płatków upakowanych w kolorowe pudełka różnych producentów. Suszone owoce, nasiona, orzechy i chlebki pełnoziarniste nimi faszerowane. Trzy półki przysmaków dla łasuchów: czekolady, cukierki, batoniki, żelki, ciasteczka i ciasta – wszystkie light, bez cukru i nafaszerowane toną błonnika. Ponieważ jako osoba odchudzająca się uwielbiam wszelkie ciasta i słodycze od razu rzuciłem w tym kierunku. Biorę do ręki poszczególne czekoladki, potem batoniczki, później ciasteczka i cukierki i po kolei studiuję metki. 300 kcal, 290 kcal, 350 kcal, 430 kcal, 520 kcal – wszystko słodzone aspartamem i zawierające całą tablicę Mendelejewa w postaci utrwalaczy i ulepszaczy smaku…
Poszedłem na stoisko mięsne kupić pierś kurczaka – 99 kcal.
tirrani
31 sierpnia 2012, 00:35zamiast słodzonej aspartamem czekoladki proponuję namiętny pocałunek z ukochaną kobietą- 1000 krotnie smaczniejszy - kalorii 0, a nawet jak powiedziałeś kilka dni wcześniej -68 (oczywiście pod warunkiem ,że wcześniej nie myła zębów:)
MagiaMagia
30 sierpnia 2012, 21:19duzo czytam w sklepie. krytycznie kupuje. wiekszosc produktow z etykieta light to smietnik. a nawet diabetyk, wiem bo sama jestem, moze zjesc dziennie odrobine nierafinowanego cukru zamiast truc sie chemia i powinien unikac stabilizatorow, ktore w produktach light mieszkaja w ilosciach zawrotnych.