Nowy tydzień i nowe zadania, a raczej kontynuacja. Dziś chcę pociąć drewno. Zostały jeszcze z 3 porcje. Tnę 20 minut i mam dość, bo kręgosłup nie daje dłużej. Inna sprawa, ze bateria już długo nie trzyma. Powinnam kupić nową pilarkę albo chociaż baterię.
Wczoraj rozliczyłam Pity ale się przy tym naklełam, bo były kłopoty. Najpierw zgrałam program, który sie zawieszał. Kolejne podejście to przez Urząd skarbowy ale i tu były problemy, bo mnie wylogowywało. W końcu poszło. Jest trochę zwrotów.
Myślę, że w tym roku uda mi się zrobić 1 i może 2 stopień totalnej biologii. Chcę też zrobić kurs EFT. Ten się zaczyna 27 IV. Muszę popracować nad moimi emocjami. Trzeba sie zająć konfliktami wewnętrznymi. Kurs EFT w praktyce jest tani, bo kosztuje 400 zł. Ja oczywiście jakies tam próby z EFT miałam ale nie bardzo mi to idzie. Trenerskiego robić nie zamierzam. Nie wiem co z totalna biologią. Kurs jest drogi, a ja go chcę zrobić dla siebie. Nie przewiduję w tym momencie gotowości by pomagać innym. Są trzy stopnie i jeden na pewno zrobie w tym roku. W nim chodzi o to by metodę zrozumieć. Co z dalszymi nie wiem. Mam trochę problemów z soba z gatunku zagrzebanych głęboko w podświadomości, a to może rzutować na moje zycie. Czuję potrzebę by sie nimi zająć wreszcie. Sesja totalnej biologii kosztuje około 350 zł. To duzo dla mnie. Nie wahałabym sie z kursem ale sa remonty. One muszę byc zrobione, bo przepisy unijne...Ech...
Dostałam oferte pracy ale jej nie przyjmę, bo to sprzedaż. Zarobek zalezy od mojego biegania za klientami. Ja sie do tego nie nadaję. Chcę spokojnej pracy. Ideał to ciepła posadka gdzie ciągle robi sie to samo, gdzie nie ma pośpiechu i stresu. Niby mam szanse w ciagu 2 lat na dobrą pracę. Będę aplikować i może cos znajdę. Od sprzedaży to ja juz wolę pracę na czacie sms. Jest pośpiech i pewnie stres z tego powodu ale nikogo nie trzeba do niczego przekonywać...