Sobota i ja już raczej koło domu nic nie zrobię. Dziś mam szkołe i wykład o meridianach. To bardzo ciekawe dla mnie. Powinnam iść do kaplicy ale jest S i nie pójdę. Do jedzenia przygotuję kapustę z pomidorami i kiełbasą. Będzie też swojska kiełbasa i moze serek albo sałatka. Strasznie duzo tego mięsa ale S tak lubi i Krzysiek też zadowolony.
Krzysiek idzie do pracy po południu. My z Sebastianem idziemy wyciąć kilka drzew. Ma mnie nauczyć jak sie to robi. Drzewa sa grubsze i ja nie potrafie ich połozyć po wycieciu. Musi mnie nauczyć. Powinien mi jeszcze zabezpieczyć furtkę, żeby Mikuś nie uciekł, ale nie ma czym. Potrzebny jest kawałek siatki albo trochę drutu.
Trochę zmieniłam tryb dnia z powodu Sebastiana. Traktuję to jako urlop. Odpoczęłam psychicznie. tego mi było potrzeba. Pobyt S zleciał bardzo szybko i żal mi, ze juz w poniedziałek jedzie. Nie wkurzył mnie ani raz i z piciem problemu nie było. Czas spędziłam bardzo przyjemnie. Pokazał mi swoje pozytywne oblicze. Poczułam z nim prawdziwa psychiczna bliskośc i sporo spraw ogarnął. Planuje przyjazd w maju. Chyba już wtedy będzie malowanie pokoju po Adrianie.