Sobota. Jak ten czas leci. Dziś będzie ruch, bo dwa dni w tygodniu nie było i trzeba odrobić. Ma być i joga i rower. Nie wiem co z pracą, bo koniecznie bym chciała skosić podworko. Po niedzieli ma przyjechać Sebastian, to już nie będę pewnie w nastroju. Tym razem będzie tyko tydzień góra. Ma zrobić tylko podmurówkę i zatynkować kawałek ściany od domu, ktorą zniszczyl wionobluszcz. Nie ma tego dużo. Kolejny raz przyjedzie chyba w październiku i wtedy moze pomaluje pokój dzienny. Malowane było chyba 3 lata temu, ale brudno już. Pewnie od pieca. Muszę być dla niego miła, bo nikogo innego do remontów znaleźć się nie da. Mam dużo kotow i panowie kręcą nosem. Do tego wszyscy są zajęci i wolą robić zadbane mieszkania i posesje. Nie lubią drobnych prac koło domu i nikt pracy za 200 zl wykonywać nie chce.
Staraciłam jedna pracę co oznacza dochód w wysokości około 3000 rocznie. To nie było absorbujące zajęcie i mi szkoda. To koszt mojego opału na zimę. Nie oznacza to, ze będę marzła, ale coś innego chcę znaleźć. Moze na portalu z wróżbami będę siedzieć dłużej?
Filuś nadal kicha czasem. Tak z cztery razy dziennie. Kupiłam polecany przez fundacje środek na odporność. Moze to coś pomoże. Na razie go karmię osobno, zeby dużo zjadał. Apetyt ma średni, a raczej zmienny. Najbardziej mu ostatnio smakują ryby w oleju, śmietanka i Krzyśka wędlina do kanapek, bo to intensywnie pachnie. Wiem, ze nie powinien tego jeść, ale daje co chce, zeby nie schudł. Pojadę z nim do weterynarza gdy lekarstwo na odporność wybierze. Pewnie znowu dostanie antybiotyk.
Miałam mieć remontowane szambo, ale jest przepełnione i do końca nie da się wybrać. Praca się odwecze do września. Tym razem wypompuje po miesiącu. Teraz było połtora.
Wczoraj Krzysiek spalil papiery w piecu.Jak fajnie szumiało. Przypomniałam sobie jesień i zatęskniłam. Powstał wiersz...:)
***
przytulam rześki poranek
floksy pachnące wilgocią
i mieczyki drżące
w objęciach złotolicych nawłoci
wczoraj pożegnałam bociany
umykające przed chłodem
dziś przytuliłam
wskakujące do kosza grzyby
jutro przytulę ostatnie pomidory
i pierwsze lśniące kasztany
mrugające do mnie z trawy
lato się kończy
rozkładając szeroko skrzydła
odlatuje nasączając świat
nostalgią
tracy261
22 sierpnia 2021, 10:13Przy domu jest ciągle coś do roboty :)
araksol
22 sierpnia 2021, 12:29tak to fakt...
Alianna
21 sierpnia 2021, 17:24A ja się pławię w atmosferze późnego lata i chciałabym zatrzymać te chwile jak najdłużej....
araksol
21 sierpnia 2021, 17:34oj tak przyjemne są...:)
Nattina
21 sierpnia 2021, 11:43Wczesnojesienne klimaty to moje ulubione chwile.Wiersz pięknie to oddaje.
araksol
21 sierpnia 2021, 14:17dziękuję. Kocham jesień i to nawet listopad...