Już prawie tydzień diety za mną. Zleciało błyskawicznie. No i oby do przodu. Ja nie popuszczam. Motywacja nadal wysoka. Chcę szybko dogonić pasek. Strasznie mnie cieszy gdy pasek pokazuje coraz mniej. Nadal pamiętam 86,5 i tyle chcę szybko ważyć.:) Jestem czasem jak dziecko. Nie potrafię czekać i nie przyjmuję do wiadmości, że cierpliwość jest cnotą. Z nostalgią wspomnam czasy, gdy chudłam 10 kg w miesiac. Dziś zupa pieczarkowo-kalafiorowa i grzybowa. Do tego kefir i pomarańcza.
Nadal siedzę nad kartkami. Uczę się nowych technik. W planach mam embossing. Teraz doszedł brokat, papiery do wycinania i malowane stemple. Muszę kupić jeszcze takie specjalne cienkopisy i moze złote i srebrne akwarele. Chcę kupić sporo kolorów i tanio to nie wyjdzie. Są też barwne tusze. Kuszą mnie koronki z tkaniny. Po kolei... Trzeba myśleć juz o Wielkanocy. Powinnam kupić szafę do przedpokoju...Ech...
U mnie na razie koniec zimy. Wycofuje się i śnieg topnieje. Jest ciepło. Na trochę większe mrozy dopiero czekamy. Siarczystych jednak nie widać i dobrze, bo tego to nie lubię. Opady śniegu nie sa zapowiadane. Zimą się nie nacieszyłam i nawet zdjęć nie mam, bo nie byłam na spacerze. Wszyscy oprócz mnie czekają na wiosnę.
W imię dobra
cóż żeś uczynił
świat zamarł i przeklął
ten moment gdy dobro
strąciłeś do wrót Belzebuba
anioły zapłakały
nie posłuchałeś głosu serca
zbrukana dusza ogłuchła
od krzyku sumienia
dzierżyłeś błąd jak wieniec chwały
i tylko mi nie mów
w imię dobra
gilda1969
18 stycznia 2019, 09:11Niesamowity wiersz.. Jakże adekwatny.
araksol
18 stycznia 2019, 09:42:)