Wczoraj przez kilka godzin nie miałam internetu. Okazało się, że kabel był uszkodzony. Technik sprawdził i podłączył nowy.
Dziś wstałam bardzo wcześnie, bo czekałam na fachowca od piecokuchni. Miał przyjechać rano ale nie powiedział o której. Przyjechał o siódmej i działa. Mam nadzieję, że szybko się uwinie, bo spać mi się chce. Krzysiek oczywiście jest w pracy. Później musi jechać do biblioteki i do kawiarenki internetowej, bo trzeba wydrukować dokumenty. O której wróci nie mam pojęcia. Niby ma się spróbować zwolnić ale licho wie czy mu się uda. Ciekawa tylko jestem z kim fachowiec piec przeniesie. Jest ciężki jak diabli, a Sebastiana nie ma przecież.
Po południu mam zamiar wziąć się za sprzątanie w spiżarce. Do uprzątnięcia są słoiki. Cała sterta. Nie wyrzucę ich tylko wyniosę na strych. Na jutro zostanie sprzątnięcie w kilku szafkach w pokoju dziennym. Od czwartku jak dobrze pójdzie wezmę się za szafę. Zejdzie mi z nią chyba kilka dni i Krzysiek będzie musiał pomóc. W przyszłym tygodniu czas na sienie i ganek od strony podwórza. Sienie i ganek to przestrzeń wspólna z moją mamą ale ona o sprzątaniu nie myśli. Trudno.
Alianna
18 lipca 2017, 12:25Jak się zrobi takie generalne sprzątanie, to i na duszy lepiej ;-)
araksol
18 lipca 2017, 19:42To prawda i energia lepiej krąży:)
ellysa
18 lipca 2017, 12:21ale Cie wzielo na sprzatanie,ja jakos zebrac sie nie moge choc nie mam duzo do zrobienia...
araksol
18 lipca 2017, 19:41ano wzięło. Czas był najwyższy:)