Sobota. Dzień z tych bardziej leniwych, bo Krzysiek jest rano w domu i wszystko robi. Dziś tak nie było. Rano tuż po wstaniu wyszłam do drugiego pokoju na serię ćwiczeń. Dopiero później zabrałam się za kawę. Ćwiczy mi się ciężko, bo wszystkie ćwiczenia zapomniałam, a niektóre składają się z wielu ruchów i są jak dla mnie skomplikowane. Kupiłam sobie drugą książkę z tymi ćwiczeniami. Jest moim zdaniem lepsza, bo opisane jest w niej też szczegółowo na co dane ćwiczenie pomaga. Od następnego tygodnia chcę wprowadzić jeszcze po godzinie jogi w sobotę i środę, gdy Krzyśka po południu w domu nie będzie. O diecie na razie nie myślę. Jem wszystko, ale nie za dużo. Myślę, że tak z 1400 kalorii. Tyć przestałam, ale i tak ważę już koszmarnie dużo.
Dziś po południu zajmę się czytaniem. Będą też medytacje, Reiki i może będzie lakierowanie chlebaka. Powinnam namalować autoportret akrylami, ale coś mnie ostatnio do malowania nie ciągnie. Poczekam na wenę. Nie chce mi się też pisać ani opowiadań ani wierszy ani haiku. Wena uleciała i nie wiadomo kiedy wróci. Utonęłam za to metafizycznym świecie i czytaniu. Do tego dusza mi się rwie i nie mam zamiaru jej powstrzymywać. Czytam książki rozwojowe. Powieści coś mnie ostatnio nudzą tak jak filmy fabularne. No cóż ja jako klasyczna numerologiczna piątka potrzebuję zmian choć zauważyłam, że poruszam się tylko w obrębie kilku dziedzin. Odchodzę na chwilę, wracam i znowu odchodzę i tak na przemian.
gilda1969
24 października 2015, 19:14Wena już tak ma - przyleci, na ramieniu usiądzie, ponuci, popatrzy i pójdzie.. Ale wróci. Zawsze wraca. Teraz nie na nią czas:) Fajnie, że zaczęłaś ćwiczyć, szybko ruchy spamiętasz.
araksol
24 października 2015, 19:53Dokładam codziennie po jednym ćwiczeniu z tych trudniejszych. Kiedyś przeciez pamiętałam...
gilda1969
24 października 2015, 20:23Trening czyni mistrza, a powtórzenia wejdą w głowę na pewno:)
araksol
24 października 2015, 20:32I ja tak myślę. Z drugiej strony co z moja pamięcią, że całkiem zapomniałam...