Przestałam mieć ochotę na jedzenie. Mogłabym nie jeść cały dzień i też by było dobrze. Coś zadziałało. Nie wiem co ale jest dobrze. Wilczy głód mi przeszedł. Ten generator bodźców podprogowych trzeba używać przez miesiąc po kilka godzin dziennie. Później wypróbuję inne afirmacje, a raczej sugestie. Mam sporo do przepracowania. Będę pracować jednocześnie z Reiki i zobaczymy. Jednak nic na siłę. W kartach anielskich mi wyszło, żebym się poddała i zaprzestała walki, a problem powierzyła aniołom. One rozwiążą go za mnie. Faktycznie wszelkie walki i zaciekłość to dla mnie stres, który może utrudniać zrzucanie wagi. Czas się wyciszyć, odpuścić, ale robić swoje. Tym razem spokojnie, bez nadmiernej mobilizacji i koncentracji na celu. Tak mimowolnie. Tak od niechcenia. Może to jest sposób.
Dziś powinnam dzień przeżyć spokojnie. Nie powinno być żadnych niemiłych zdarzeń typu wyjazdy czy inne ,,atrakcje". Czas powinien za to płynąć spokojnie. Mam zamiar skupić się na zajęciach, które lubię. Będę czytać, medytować, reikować, pewnie wróżyć. Może w końcu skończę lakierować skrzynkę i zacznę ozdabiać chlebak? Może pomaluję następną mandalę. W sumie to zostały do umycia jeszcze dwa okna. Z kwiatkami też porządek nie zrobiony jeszcze całkiem. Pozostały pelargonie. Trzeba je poprzycinać, oskubać suche listki i poustawiać w miejscu gdzie będą zimować. Może dziś...
Ogród również jeszcze nie skopany i nie nawieziony, a urlop Krzyśka się powoli kończy. W piątek już idzie do pracy. Szybko to zleciało. Odpoczęłam i ja. Miło jest się budzić gdy pachnąca kawa czeka, zwierzaki nakarmione i przyjazna dusza budzi, a nie terkot budzika. Lubię gdy Krzysiek jest w domu.
gilda1969
20 października 2015, 17:06Fajnie tak byc po prostu razem:)
araksol
20 października 2015, 20:09oj tak...