W dzisiejszym dniu jedyną dobrą rzeczą była regularność posiłków. Co do kaloryczności i rodzaju, to różnie. Rozpoczęłam obiadem (kotlet z kurczaka, ziemniaki i groszek), bo późno wstałam, po 2 godzinach zjadłam kanapkę z pomidorem i sałatą, po 2 następnych powtórkę z obiadu, tylko mniejszą porcję. Na kolację dwa talerze grochówki, taka byłam głodna. W międzyczasie niestety wpadło kilka trufli i ptasie mleczko... Także jeszcze nie rozpoczęłam z pełną parą. Oceniam dzisiejszą kaloryczność na 1300-1500 kcal, a wg specjalisty od żywienia, u którego byłam na analizie składu ciała, powinnam przyjmować 1491 kcal przy swoim wegetatywnym trybie życia.
Na początek myślę, że wprowadzę właśnie regularność i ograniczę słodycze do maksimum lub znajdę jakieś lżejsze odpowiedniki na początek. Wiem, że najlepsza metoda to "go cold turkey", czyli rzucić od razu i rozważam, czy może nie lepiej tak do tego podejść, zamiast stopniowo ograniczać. Tylko boję się, że jak przez kilka dni nie będę ich jeść w ogóle, to się rzucę na nie (ostatnio tak się właśnie zdarzyło). Co do aktywności fizycznej: 40 minut na rowerku w średnim tempie.
Kasia2701
14 września 2013, 06:45Trzymam kciuki za ciebie:) POZDRAWIAM