Witam Was Kochane po tygodniowej przerwie:)
Bez bicia przyznaję się, że w ostatnim tygodniu przytrafiło się kilka dietetycznych grzeszków... Z ćwiczeniami też nie było najlepiej... Jak widać, wizyta u rodziców nie sprzyja trzymaniu diety - jak tu się oprzeć pysznym obiadkom taty i ciastom mamy...:) Na szczęście udało mi się nie jeść za dużo i starałam się trzymać godzin posiłków... Ale te nie zawsze były dietetyczne... Pocieszam się tym, że moja waga przez ten tydzień się nie zmieniła i dalej wskazuje 77,7 kg... Wiem, że mogła spaść, ale po tych kilku dniach cieszę się, że nie poszła w górę:)
Po tym grzesznym tygodniu wracam z naładowanymi akumulatorami i dalej walczę z kilogramami:)
Zaraz lecę nadrabiać zaległości i poczytam Wasze pamiętniki:) Później może rower - stęskniłam się za nim...:)
Życzę Wam przyjemnego tygodnia:)
BialyKwiat
5 listopada 2012, 17:20Brak wzrostu wagi to też sukces, tak że super. Za tydzień będzie mniej :)
Effta
5 listopada 2012, 17:04Nareszcie wróciłaś ;) I tak super, że nie skoczyła do góry :P Było grzesznie, teraz będzie grzecznie ;) Miłego wieczorku!
Lolka92
5 listopada 2012, 15:09waga moze i nie spadla, ale ciesz sie ze sie trzyma! ;) jesli nie idzie do gory to i tak dobry znak.. dziekuje za odwiedziny!
madzia1920
5 listopada 2012, 12:31Ja tamten tydzień tez miałam grzeszny. I dlatego od dziś spinam pupcie i walcze dalej ;)