Wreszcie po kilku latach mogłam sobie pozwolić na urlop z rodziną. Raptem 3 dni, ale zawsze :) Bagaż spakowane, fura zatankowana i - w drogę!
No i zaczęło się: a to obiadek na rynku, a to jakie sushi... Po 3 dniach ponad 1,8 kg w plecy!!!! Masakra!!! Jak tak dalej pójdzie, to nie będę jeździć na urlop. Przecież jadę nie po to, żeby sterczeć nad garami! Mam się wyluzować od wszystkiego, od kuchni również! No szlag by to....! Miałam się cieszyć urlopem, a po powrocie mam doła!
syrenkowa
13 sierpnia 2020, 13:28No, to prawda, wakacje dają dietowo w tyłek (dosłownie i w przenośni). Dlatego staram się jeździć w góry - tam przynajmniej chociaż częściowo spalę to co zjem...
Antonina69
14 sierpnia 2020, 23:26Gór nie lubię, jeśli nie ma tam nic do zwiedzania :) Taki defekt, chociaż lubię maszerować, kocham bieżnię, a od zabytku do zabytku mogę ganiać całymi dniami. Wolę plażę od gór, ale nie wtedy, kiedy wszyscy tam są. Wtedy na opalanie wybieram balkon :)
syrenkowa
15 sierpnia 2020, 11:45A, to w takim razie wybierz Sudety, i to niekoniecznie Karpacz... Piękne, niezadeptane, z mnóstwem zakątków do odkrycia, i całym ogromem zabytków.