Wreszcie po kilku latach mogłam sobie pozwolić na urlop z rodziną. Raptem 3 dni, ale zawsze :) Bagaż spakowane, fura zatankowana i - w drogę!
No i zaczęło się: a to obiadek na rynku, a to jakie sushi... Po 3 dniach ponad 1,8 kg w plecy!!!! Masakra!!! Jak tak dalej pójdzie, to nie będę jeździć na urlop. Przecież jadę nie po to, żeby sterczeć nad garami! Mam się wyluzować od wszystkiego, od kuchni również! No szlag by to....! Miałam się cieszyć urlopem, a po powrocie mam doła!