witajcie ,
w ostatnim wpisie powialo pesymizmem i totalnym zwatpieniem, ale juz jest zdecydowanie lepiej. Pozbieralam swoje 4 litery do kupy i od tygodnia wrocilam na wlasciwe tory. Jem tylko to, co rozpisal mi moj trener, bez zadnych grzeszkow. Na treningi biegam regularnie jak wczesniej i wiem jedno-tym razem nie odpuszcze. Jestem tak skonstruowana ze najwiekszy problem dla mnie to zaczac-ale jak juz to nastapi-jade do konca, az osiagne cel.Moze to smieszne ale po uplywie tego tygodnia stwierdzam, ze brzuch zrobil sie mniej wypchany,a i ogolnie czuje sie lepiej. W zeszla sobote wybralismy sie do Slubic, miasta po polskiej stronie do ktorego mam najblizej. Z lista w reku organizowalam wszystkie potrzebne mi rzeczy ktorych niestety nie ma tutaj. Mam zapasy na najblizsze miesiace wiec do dziela!!! Poza tym bez rewelacji w moim zyciu, wszystko toczy sie swoim rytmem, codziennosc ktora raz jest laskawsza a raz daje niezle w dupe, ale coz-zycie.Nie narzekam i ciesze sie z tego co mam i gdzie jestem. Jedyne na co czekam z utesknieniem-to slonce i wiosna, czekam czekam i doczekac sie nie moge a w kazdym dniu z lepsza pogoda dopatruje sie juz oznak mojej kochanej wiosny....
Pozdrawiam Was cieplo
A