Wczoraj pilnowałam się z jedzeniem... Niczego niedozwolonego nie ruszałam, a dziś rano patrzę + 400 g... Bardzo to motywujące :/
Przeżywam jakiś kryzys kompletny...
Moim największym priorytetem w ostatnim czasie było zajście w ciąże. Mijają 2 lata i nadal nic... Coraz bardziej się spinam, coraz mniej wierzę w kto, że jeszcze kiedykolwiek po raz drugi zostanę mamą. A tak bardzo bym tego chciała. Żyje w małżeństwie z facetem, z którym wychowujemy razem moją córkę z poprzedniego związku. Z ojcem biologicznym córki nie mam żadnego kontaktu. Był to niestety zły człowiek... Dla córki to mój obecny mąż jest jej jedynym tatą. Chciałabym żeby miała rodzeństwo, ona sama tego chce. A my nie możemy jej tego dać... Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę mieć problem z zajściem w ciąże. Przecież już byłam w ciąży i zaszłam OD RAZU! Nieplanowanie i od razu... Teraz milion planów, stabilizacja i nic...
Chodzę do pracy, w której nie mam szansy na rozwój i podwyżkę. Już dawno bym tę pracę zmieniła gdyby nie to, że PLANUJE zajść w ciąże. W grudniu dostaję umowę na czas nieokreślony, bo mija ten określony czas kiedy umowa musi już być na czas nieokreślony. Chciałabym zmienić pracę, ale myśląc racjonalnie ,,co jeśli zmienię pracę i od razu w nowej pracy zajdę w ciąże?". Pewnie to mało prawdopodobne, ale przecież wszystko się może zdarzyć. Nie mamy takiego zabezpieczenia finansowego żebym mogła sobie tak po prostu nie pracować. Mamy kredyt hipoteczny, mieszkamy ,,na swoim" od listopada 2020 r. Mąż nie zarabia tyle, żeby wszystkich nas utrzymać i spłacać kredyt i rachunki. Musimy pracować we dwoje. Z racji tego, że mieszkanie 130 m2 kupiliśmy w bardzo okazjonalnej cenie zostało nam w ciul do wykończenia... Każdy zaoszczędzony grosz chcemy inwestować w to miejsce. I to też błędne koło... Nie wyjeżdżamy nigdzie za bardzo, nie żyjemy jak chcemy bo wiemy, że musimy mocno spinać tyłki na kasę na ten dom... Łatwiej by było gdybym zmieniła pracę i więcej zarabiała, ale jak pisałam wyżej nie mogę sobie pozwolić obecnie na zmianę pracy... Wszystko zatacza się w błędne koło.
Ktoś z bliskiego otoczenia(zwłaszcza z wsi w której mieszkałam w moim rodzinnym domu) może sobie pomyśleć - ,,FAJNIE TEJ ANCE SIĘ WSZYSTKO W KOŃCU POUKŁADAŁO W ŻYCIU". Związała się z nieodpowiednim facetem, urodziła dziecko w wieku 18 lat, panna, ciąża w trakcie średniej szkoły... A teraz? Szybko znalazła dobrego męża, który kocha jej córeczkę, wzięli ślub, ona skończyła technikum pomimo urodzenia w trakcie dziecka, zdała maturę, zdała egzaminy zawodowe, zdała prawo jazdy, skończyła studia, porobiła kursy, ma dobrą pracę w zawodzie w księgowości, niedawno kupili piękne duże mieszkanie.
Ale niestety nie jest tak pięknie. Mieszkanie kupiliśmy dlatego takie przestrzenne bo zawsze mówiliśmy sobie, że chcemy mieć łącznie 3 dzieci. Moja córa obecna + jeszcze dwoje. I co mi z tego mieszkania?? Ciąży brak. I nie wiadomo czy kiedykolwiek jeszcze będzie. Mówię już mężowi, że chyba musimy przemyśleć sprzedaż tego mieszkania bo jest dla nas za duże na jedynie 3 osobową rodzinę. On się wtedy na mnie denerwuje, mówi, że wymyślam, że przecież jeszcze będziemy mieć dzieci. Że nawet będziemy mieć jeszcze dwójkę. Ja w to już niestety nie wierzę i coraz gorzej się czuje :( Mam 24 lata i jestem zmęczona pracą, życiem, staraniami. Kocham córkę, kocham męża, ale coś mnie przerosło...
laveau
14 lipca 2021, 10:23Komentarz został usunięty
laveau
14 lipca 2021, 10:23A badania? Posprawdzaliście wszystko od tej "technicznej" strony?
Anna.PoR
14 lipca 2021, 10:50Cały czas trwa to wszystko... Niestety za wszystko praktycznie trzeba płacić, coś mi sie udało, jakieś badania na NFZ, ale mało co... Miałam podwyższoną prolaktynę, która możę blokować owulacje, zbiłam lekami. Nadal biorę tabletki zapobiegawczo. Niedawno wykryto u mnie insulinooporność. Od marca dieta, od 1 lipca metformina. Robię różne badania, Mąż idzie na badanie nasienia 31 lipca. Także to wszystko trwa.