Nowy tydzień odchudzania rozpoczęty. Tak patrząc z perspektywy czasu coraz bardziej przyzwyczajam się do zmian, choć nadal zdarzają mi się grzechy lekkie i ciężkie, tak jak dziś. Wiem, że nie wyeliminuję i nie zmienię wszystkiego od razu i w 100%, jeszcze sporo błędów przede mną, ale jak to mówią kropla drąży skałę. Mam motywację, a nawet motywatora, który sprawił, że bardziej mi się chcę schudnąć, choć paradoksalnie sam twierdzi, że kobiety powinny mieć kobiece kształty. Ale głównie robię to dla siebie. Musiałam dojrzeć do tej decyzji, żałuję tylko, że tak późno. Ale nie ma sensu rozmyślanie nad tym, na co nie mamy już wpływu, trzeba pracować nad tym, co możemy zmienić. Wczoraj pokonałam lenia i zaliczyłam godzinę na rowerze. W niedzielę rodzice wyjeżdżają na 2 tygodnie, a to oznacza, że w domu nie będzie nic słodkiego co mogłoby mnie kusić. Bardzo mnie to cieszy.
Wracając do owego motywatora muszę się Was poradzić. Otóż sprawa wygląda tak, że znamy się już prawie rok, ale nie widzieliśmy się, taka tam internetowa znajomość. Było różnie, raz lepiej, raz gorzej. I teraz myślę czy się z nim nie spotkać. On chciał już wcześniej, ale ja to odwlekałam z nadzieją, że może uda mi się schudnąć, no bo jak pokazać się mu w takiej formie. Ale teraz dochodzę do wniosku, że jeśli nie spodobam mu się taka, to trudno. Zanim schudnę minie trochę czasu, a w międzyczasie stracę być może szansę na coś fajnego. Niby wie, że jestem z gatunku rubensowskiego, co, jak sam mówi, mu nie przeszkadza (choć nie wiem czy do końca zdaje sobie z wielkości tego mojego "więcej"). Poza tym wie o mojej chorobie (i tu podobnie - nie wiem, w jakim stopniu wie jak mogę przez nią wyglądać). Niby wygląd nie jest dla niego priorytetem, ale do końca nie mam pewności. Mieszkamy spory kawałek od siebie, więc w rachubę wchodziłby jakiś weekend. Po cichu chcę tego, ale nadal mam wątpliwości. Nie chcę kolejnego odrzucenia przez coś na co nie mam wpływu i nie wiem, czy moja skorupa obronna tworzona przez lata jest już na tyle trwała by przyjąć kolejną, ewentualną porażkę. Może Wy, mądre kobiety, coś doradzicie?
Śniadanie (owsianka na wodzie z jogurtem naturalnym, truskawki, żurawina, sezam, wiórki, kokosowe)
II śniadanie (chleb pełnoziarnisty z sezamem, polędwica drobiowa, pomidor, rzodkiewka)
Obiad (kurczak w sosie pomidorowo-szpinakowym z papryką i cukinią, makaron, woda)
Podwieczorek (biszkopt z truskawkami, herbata czerwona)
Kolacja (pieczywo chrupkie graham, serek twarogowy naturalny, pomidor, szczypiorek, zielona herbata)
doloress1988
7 czerwca 2016, 14:48Po takiej znajomości tzn. po takim czasie wypadałoby się spotkać ;) chociaż ja szczerze to bym się trochę bała ... szczególnie jechać gdzieś na "obcy" teren ... ale Ty może nie jesteś cykor (taki jak ja) i jeśli mu ufasz (na tyle ile można przez internet zaufać) to się spotkaj ;))) Powodzenia!
kaaaya
6 czerwca 2016, 20:06O jakiej chorobie nie wie bo ja też chyba przeoczyłam? Tak sobie myślę, skoro ten facet nie nalegał na spotkanie przez tak długi czas "grożąc" zerwaniem znajomości to może i on coś skrywa? Np. to, że jest osobą nieśmiałą, niepewną siebie? Macie swoje fotki ukazujące jakkolwiek sylwetkę? Oboje się do siebie przyzwyczailiście pisząc tak długi czas, podejrzewam, że on nie jest szczeniakiem tylko pewnie 30-paro letnim facetem i nawet jeśli po spotkaniu nie zaiskrzy to może chociaż przyjaciel zostanie? Jeśli nie dzieli Was jakaś ogromna odległość to myślę, że warto się poznać? Bo co może się stać w najgorszym wypadku? Po prostu zakończycie znajomość a jeśli się nie spotkacie to kto wie, może też się zakończy... Z drugiej strony możesz zawsze napomknąć, że aktualnie się odchudzasz (nadaj temu pozytywny wydźwięk, że jesteś pełna energii i gotowa by walczyć i wiesz, że się uda poprawić sylwetkę, po prostu umniejsz problem jakim jest dla Ciebie nadwaga, wtedy i facet uzna, że faktycznie, dasz sobie radę i to kwestia czasu)?
Annabelle84
6 czerwca 2016, 20:22Chodzi o hirsutyzm. Nie groził zerwaniem znajomości, a swoje tajemnice już mi zdradził, i to takie po których to raczej ja powinnam chcieć zakończyć tę znajomość. Fakt, nie jest szczeniakiem, ma 36 lat. Zdjęcia mamy. Dzieli nas sporo, bo ok. 400 km. Może w tym przyzwyczajeniu coś jest. Też myślałam by tę kwestię odchudzania w ten sposób przedstawić. Dzięki za radę :-)
kaaaya
6 czerwca 2016, 20:32Przepraszam, że zapomniałam, ale po prostu tyle się czyta tych pamiętników i wszystko nieco mi się poplątało :( Właśnie pisałam w znaczeniu, że skoro po takim czasie nie zerwał znajomości ani nie groził jej zerwaniem to jednak chyba coś w tym jest :) Przyzwyczajenie to miałam na myśli, że coś Was do siebie ciągnie, jedno i drugie wie, że gdzieś tam w świecie jest ktoś do kogo CHCE napisać, opowiedzieć coś itd. A może słuchaj, Skype byłby rozwiązaniem? Bo odległość spora jak na niewiadomą co do wyglądu i zachowania nie tylko Ciebie, ale i jego?
Annabelle84
6 czerwca 2016, 20:40Spoko, rozumiem poplątanie, zdarza się :-) Masz rację, coś nas ciągnie, on sam tak twierdzi. Proponowałam Skype'a, ale on woli na żywo, deklarował się że to on do mnie przyjedzie, bo km nie są dla niego problemem.
kaaaya
6 czerwca 2016, 20:45Skype byłby świetnym rozwiązaniem, trochę podejrzane dlaczego nie chce się połączyć na Skype? Właściwie nic nie stracisz spotykając się z nim :) chociaż Skype by się przydał, w końcu co stoi na przeszkodzie...