Motto na dziś: Cele w życiu człowieka powinny być jak horyzonty, tak aby osiągając jedne zawsze widzieć nowe.
Po wejściu na wagę stwierdziłam, że chyba trzeba troszkę podnieść poprzeczkę i zmienić założenie:). Waga dzisiaj była dość łaskawa pokazała 68,5 kg więc teoretycznie zostało póltora kilograma do osiągnięcia celu, ale jakoś nie widzę tego żeby te półtora kilograma sprawiło, że będę wyglądać tak jak bym chciała, więc kusi mnie żeby nowe założenie brzmiało 65kg:). Chociaż jak będę miała takie tempo to dojście do tej wagi może mi zająć lata świetlne... ale w sumie nie zaszkodzi spróbować. Z postanowień w stylu noworocznych to na razie tyle:)
Niech ta jesień już się kończy bo ciagle tylko jakieś przeziębienia, katary, bakterie, wirusy i Bóg jeden raczy wiedzieć co jeszcze! Dzisiaj od rana kolejny dzień z chrypą i katarem, nie chce się ode mnie odczepić ani jedno ani drugie a ja nie chcę dać za wygraną i położyć się do łóżka , pomijając już to że w tym tygodniu zostałam " zmuszona" do nadrobienia zaległości towarzyskich:). W sumie po dwóch fajnie spędzonych dniach mam chyba jakiś "spadek formy", jakieś smutki mnie tu zacznają dopadać i niefajny humor- trzeba będzie coś na to zaradzić...
We wtorek pojechałam do przyjaciółki, z którą niestety nie często się widujemy bo dzieli nas ponad 100 km, wiedziałam że fajnie spędzimy czas ale zakładałam że tylko na plotkowaniu i zajmowaniu się jej 5 miesięcznym dzidziusiem. Aleee wieczór spędziłyśmy z Chodakowską, a to co się działo jakby ktoś nagrał to na youtubie miałybyśmy pewnie niezłą oglądalność;). Lekkie przemeblowanie pokoju żeby zrobić miejsce na środku, dzidzia oddana pod opiekę taty który miał mieć nad nami litość i nie zaglądać do tego pokoju gdzie ćwiczyłyśmy... Skutek: 26 minut ćwiczeń z jednoczesnym zanoszeniem się ze śmiechu i wyganianiu męża przyjaciółki który miał z nas ubaw roku:).
Wczoraj dzień na uczelni, wypożyczenie kolejnej książki do magisterki... kurcze że ta praca nie chce się sama zacząć pisać...;) Ale za oknem ciemno, na biurku mam kawusię z mlekiem więc otoczenie sprzyja.. może w końcu dzisiaj zacznę!:)A tymczasem kończę przynudzać- Miłego wieczoru:)
chiddyBang
15 listopada 2013, 11:04Nie przynudzasz ;D Fajne takie ćwiczenia z przyjaciółką ;D No, a co do wagi to wiadomo, życie weryfikuje plany. Też stwierdziłam, że muszę bardziej spaść z wagi, gdy prawie osiągnęłam tą "wymarzoną" . Uda Ci się, powodzenia ;)
Niecierpliwa1980
14 listopada 2013, 19:28Takie "odświeżenie " celu może wnieść nieco energii do działania. Trzymaj się dzielnie,a wirusy przegoń precz-najlepiej biegnij tak szybko,by cię nie dopadły :-P
Maaaargo
14 listopada 2013, 17:20życzę zatem powodzenia i wytrwałości w dążeniu do celu ! :) a aura jest jaka jest, póki co będzie tylko gorzej, więc warto się jakoś przyzwyczajać :) Pozdrawiam ciepło :)
vickybarcelona
14 listopada 2013, 16:58mam podobny wzrost do twojego (175cm) mam cel na 57, wlasciwe cale zycie tyle wazylam, (poza ostanimi 2 latami), dlatego z 'dwoswiadczenia" Ci powiem ze teraz od 68 kg w doł kazdy kilogram nniej bedzie fajnie zmieniam sylwetke :)