Mam za sobą malutki sukcesik w pracy nad sobą. Wczoraj dzieci zamówiły pizze, jak zwykle zostało parę kawałków- kusiły, pachniały, zachęcały i prosiły o zjedzenie nich, a ja....byłam dzielna- nie zjadłam nawet brzegów po synku. Jestem dumna z siebie, ale to uświadamia mnie w tym, że Baaardzo dużo jeszcze pracy nad sobą mi zostało, ponieważ jestem dopiero na początku bardzo długiej drogi. W sumie dopiero 10 dni, 10 malutkich kroczków do przodu, ale będzie dobrze.
Dzisiaj trochę kiepski się czuje, boli mnie głowa, dzieci wkurzają w domu, bo pogoda nie sprzyja wyjściu na dwór, ale jakoś się trzymam.
muszę jeszcze się trochę porozciągać chociaż, bo jutro zawody, a ja w ogóle bez przygotowania, treningu. Pokonam dystans, jakoś to będzie i biorę się dalej za siebie